O sprawie pisze właśnie dziennik "Fakt". Do tabloidu zgłosiła się pewna kobieta, by ze szczegółami opowiedzieć o rachunku, jaki zapłaciła ze znajomymi w jednej ze swojskich karczm pod Żywcem (woj. śląskie).
Czytaj więcej: Ksiądz o prezentach na chrzciny. Ile powinien dać chrzestny?
Czytelniczka przebywała tam w towarzystwie trzech innych osób. Jedna para zamówiła wspólnie koryto pierogów z mięsem i kapustą, a druga - po kotlecie schabowym. Do tego klienci wzięli również naleśnika z serkiem i owocami, a do picia trzy lemoniady i coca-colę.
Choć zamawiająca oczekiwała paragonu grozy, to ten - ku jej zdziwieniu - wcale się nie pojawił. "Totalnie zaskoczyło nas nie tylko jedzenie, ale też tamtejsze ceny" - wyznała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Taki rachunek za jedzenie pod Żywcem. Aż zrobiła zdjęcie paragonu
Kobieta aż chwyciła za telefon i zrobiła zdjęcie paragonu. Następnie fotografię przesłała do dziennikarzy "Faktu". Wyznała, że pary podzieliły się rachunkiem.
Wyszło łącznie 198 zł. Przyznam też, że spodziewałam się znacznie większej drożyzny i mniejszych porcji. Mieliśmy stół pełen smacznego jedzenia - mówiła dziennikowi.
Co dokładnie jedli w restauracji i ile to kosztowało? Za jednego schabowego z kapustą i ziemniakami trzeba było zapłacić 40 złotych. Na pierogi z mięsem i z kapustą (porcja dla dwóch osób) musieli wydać 55 zł.
"Zarówno lemoniada rabarbarowa, jak i cytrynowo-limonkowa, kosztowały 12 zł. Deser, czyli naleśnik na słodko, stanowił wydatek rzędu 18 zł" - czytamy na stronie Fakt.pl.