Marcin Lewicki: Czy praca kontrolera to rzeczywiście praca marzeń? Czy można powiedzieć, że to prestiżowy zawód?
Jan Kozakiewicz, kontroler lotów, a także pływak i aktor: Można powiedzieć, że to zawód marzeń, można powiedzieć, że to zawód prestiżowy. Trzeba wiele pracować, żeby zostać kontrolerem. Na to stanowisko pracuje się ponad dwa lata. Ale warto podkreślić, że ten medal ma dwie strony — to nie tylko prestiż, ale też odpowiedzialność i stres. Ten zawód ma wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne. Mówimy, że nasza praca to 95 proc. nudy i 5 proc. paniki. W większości mamy kontrolę nad tym, co dzieje się na niebie. Pozostaje niewielka liczba sytuacji nieprzewidywalnych.
Skoro mówi Pan o prestiżu, to pewnie dostanie się do tej pracy graniczy z cudem?
Aż tak bym się nie rozpędzał, ale rzeczywiście, nie jest łatwo. Najpierw wysyłamy zgłoszenie przez stronę internetową Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Najlepsi zaproszeni są na testy. To kilka etapów, w tym m.in. psychologiczne testy papierowe, z języka angielskiego, kontrola wyobraźni przestrzennej, pamięci krótkotrwałej itd. Sprawdzana jest umiejętność pracy w zespole i prowadzona rozmowa kwalifikacyjna. Z ciekawszych kwestii, które się sprawdza, jest multitasking. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej trzeba np. prowadzić rozmowę po polsku i jednocześnie pisać konkretny tekst po angielsku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To bardzo rozbudowany proces. Ile osób przechodzi tak szeroką rekrutację?
Z kilku etapów na kurs dostaje się około 25 osób. Kontrolerami ostatecznie zostanie część z nich (7-8 kandydatów). Kurs trwa dwa lata. Część teoretyczna trwa trzy miesiące. To trudne, bo przez ten czas trzeba przyswoić ogromną wiedzę. Później są wymagające zajęcia na symulatorze. Kontrolujemy samoloty na symulowanym ruchu. Później jeszcze rok pracy na "żywym" ruchu pod okiem instruktora. Nie każdy nadaje się na to stanowisko. Dopiero po zdaniu finalnego egzaminu otrzymujemy licencję i zaczynamy pracę.
Czy są cechy, które wykluczają możliwość podjęcia pracy na stanowisku kontrolera?
Nie ma tu kwestii fizycznych. Na pewno kontroler musi świetnie znać jednak język angielski i język polski. Każdy kandydat musi przejść badania medyczne, jeszcze przed samym kursem. Co może wykluczyć z zawodu? Brak odporności na stres, brak umiejętności szybkiego podejmowania decyzji i ewentualnie szybkiej adaptacji do zmiany decyzji. Istotna jest wyobraźnia przestrzenna. Nie można mieć dylematów. My robimy wszystko, żeby samoloty nie zderzyły się w powietrzu. W przypadku niestandardowej sytuacji np. porwania samolotów, pracujemy zgodnie z procedurami.
A empatia? Ona w ogóle dotyczy kontrolera lotu?
Empatia przydaje się w pracy zespołowej. Samoloty to jednak dla nas zielone kropki, które trzeba ułożyć. One latają na różnych wysokościach, z różnymi prędkościami itd. My musimy dbać, aby nie zderzyły się w powietrzu. Tu przydają się np. umiejętności analityczne.
To co w przypadku, gdy dochodzi do zagrożenia życia pasażerów?
Jest to rzadki scenariusz, ale o takiej sytuacji natychmiast dają nam znać piloci. Może to być np. pożar silnika, duże turbulencje, rozhermetyzowanie kabiny itd. Niekiedy my dostajemy i przekazujemy informacje, że np. na pokładzie jest konkretny ładunek niebezpieczny. Albo zdarza się, że nie możemy się skontaktować z pilotem. Wiemy wtedy np. ile razy mamy wołać pilota. Później kontaktujemy się przez częstotliwość awaryjną. I wdrażamy konkretne procedury, o których uczymy się podczas kursu.
Wspomniał Pan jednak, że takie skrajne przypadki to tylko niewielka część pracy. A jak wygląda zwykły, mniej emocjonujący dzień kontrolera?
Łącznie z przerwami trwa 7,5 godziny. W tym czasie efektywnie pracujemy przez 5,5 godziny. Zaczynamy od odprawy. Mamy system, w którym znajduje się zbiór wszystkich aktualnych dokumentów, instrukcji operacyjnych, umów itd. Dowiadujemy się, czy są jakieś awarie systemów itd. O tym wszystkim musimy wiedzieć jeszcze przed dyżurem. Przychodząc na stanowisko, przejmujemy ruch od innej osoby. Nie ma sekundy, żeby ktoś nie pilnował nieba. Wymieniamy się informacjami, żeby wiedzieć np. czy na naszym obszarze są np. strefy turbulencji, strefy burzowe, wojskowe itd.
Czytaj także: Rozbił się miesiąc temu. Samolot wciąż leży na bagnach
Jak duży obszar kontroluje jeden pracownik?
Im więcej samolotów lata w przestrzeni, tym na więcej kawałków trzeba ją podzielić. Za konkretną przestrzeń jest odpowiedzialna zawsze para kontrolerów – bywa, że i za całą przestrzeń nad Polską, jeżeli na niebie jest kilka samolotów (np. w nocy). Jak jest ich wiele, konieczni są kolejni pracownicy. Maksymalnie dzielimy przestrzeń powietrzną na 12-13 sektorów. Odpowiada za nią do 26 osób w czasie jednej zmiany.
Kontroler lotu: z wypaleniem zawodowym bywa różnie
Jak kontroler radzi sobie ze stresem i wypaleniem zawodowym?
Różnie bywa z tym wypaleniem zawodowym. To kwestia indywidualna. Większość kontrolerów lubi swój zawód. To bardzo ciekawa praca. Jest rutynowa, ale też zmienna. To trochę paradoks. Kojarzymy te samoloty, ich standardowy tor lotu, ale niekiedy zdarzają się różne sytuacje – np. zrzut paliwa, chory na pokładzie, burze itd. To praca na dużej adrenalinie. To uzależnia. Metody walki z wypaleniem i stresem są przeróżne. Mamy zajęcia z tych metod, ale to i tak sprawa indywidualna. Chodzi o odstresowanie się. To może być sport, podróże, prowadzenie małego biznesu itd.
Znacie się z pilotami, których prowadzicie czy to osoby anonimowe?
Znamy się z pilotami. Zdarzają się np. wspólne imprezy integracyjne. Podczas prywatnych lotów zbijamy "piątki". Rozmawiamy m.in. o różnych aspektach naszych zawodów.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.