Historią pana Karola, który stał się fikcyjnym dłużnikiem mBanku na kwotę blisko 2 milionów złotych od poniedziałku, żyje cały internet.
Mężczyzna po wejściu na swoje konto zobaczył ujemne saldo na zawrotną kwotę, a cały absurd sytuacji opisał w mediach społecznościowych.
Ja, przeciętny młody obywatel, 21-letni pracownik firmy zajmującej się wentylacją i klimatyzacją mam dług w wysokości prawie 2 milionów złotych - napisał pan Karol na swoim Facebooku.
Szybko okazało się, że to pomyłka, a Urząd Skarbowy w Żarach, który zlecił zablokowanie środków, zapewnił przez telefon mężczyznę, że dług o tej sygnaturze wystawiony jest na zupełnie inną osobę, więc błąd leży po stronie banku.
Jednak w placówce mBanku, do której pierwotnie udał się mężczyzna, poinformowano go, ze długu nie ściągną, pomocy odmówiła także policja. Dopiero gdy o sytuacji zrobiło się głośno, sprawy przybrały inny obrót.
Udałem się do placówki mBank, aby przedłożyli mi dokumenty, na podstawie których dokonali zajęcia mojego konta - poinformował we wtorek rano pan Karol. - Zamiast tego otrzymałem informację, że pracownik pomylił numer rachunku bankowego i po prostu zdejmą dług w wysokości 2 mln złotych z mojego konta jeszcze dzisiaj. Tak po prostu. Dlaczego nie mogli zrobić tego od razu? Nie wiem.
W rozmowie z o2.pl mężczyzna dodał, że nad ranem z poniedziałku na wtorek otrzymał "skromne przeprosiny z banku".
Po prostu przyszedł mejl o treści 'uprzejmie przepraszamy', nie dostałem danych osobowych pracownika banku, powiedzieli, że to 'wina systemowa' ale wierzyć w to mi się nie chce - skarży się w rozmowie z o2.pl
Całą sytuację na naszych łamach komentuje pełnomocnik poszkodowanego, Adrian Romkowski, adwokat i doktorant w Katedrze Prawa Karnego UJ. Prawnik podkreśla, że nie dość, że przeprosiny mBanku są lakoniczne, to w dodatku odwołują się do nieprawdziwej okoliczności.
Za tym błędem stoi człowiek - tłumaczy prawnik w rozmowie z o2.pl - Czy ten błąd był celowy, czy nie, to zupełnie inna kwestia, ale na pewno nie jest błąd systemu - podkreśla.
Prawnik na łamach o2.pl dodaje, że "pracowniczka banku, która napisała maila z lakonicznymi przeprosinami, wskazała, że był to błąd systemu, co jest oczywistą nieprawdą, bo ktoś wcześniej te informacje do systemu musiał przecież wprowadzić".
Nawet jeżeli system dokonuje blokady, to nie on odbiera pisma z urzędu skarbowego i nie wpisuje tych danych - mówi wprost adwokat Adrian Romkowski.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy mBank, który ustosunkował się już do sprawy.
Prawo nie pozwala nam komentować spraw dotyczących klientów. Nie możemy nawet potwierdzić, czy ktoś jest naszym klientem, czy nie. Obowiązuje nas tajemnica bankowa. Nie zwalnia nas z tego nawet to, że klient upublicznił sprawę. Zapewniamy jednak, że w każdym przypadku, jak najszybciej podejmujemy działania, by wyjaśnić sytuację. Kontaktujemy się w tym celu bezpośrednio z klientem. Jeśli stwierdzimy nasz błąd, zawsze przepraszamy klienta i go naprawiamy - czytamy w oświadczeniu mBanku.