Bardzo dobrze pamiętam czasy, kiedy mając "złotówkę", było się bogaczem. Za tę kwotę można było kupić loda, gumę, oranżadkę w proszku i czasem jeszcze wystarczyło na małą paczkę chipsów. Teraz zapłaciłam prawie 10 zł za dwa lody na patyku - pisze dziennikarka.
Pamiętacie ‘"Lulka", "Bambino", "Zappa" czy "Pandę"? Jeszcze nie tak dawno lody na patyku można było dostać za mniej niż "złotówkę". Dzisiaj sięgając po lody ze sklepowej zamrażarki, okazuje się, że większość z nich kosztuje około 5 zł. Jest to wielki wzrost ceny w porównaniu z groszami, które kiedyś się wydawało na ten przysmak.
Tych lodów nie znajdziemy już raczej w sklepach. Gdzieniegdzie jednak da się złapać pamiętnego "Solo" za 2,49 zł i "Świderka’" za 2,39 zł. Chociaż ich smak przywraca wspomnienia wcześniejszych lat, cena niestety niemiło zaskakuje.
Czytaj też: Domowe lody w 5 minut. Nie potrzebujesz maszyny
Na ceny lodów wpływa inflacja. W latach 90., na samym początku transformacji ustrojowej, inflacja była ogromna, sięgała nawet 1000 proc. Polska na przestrzeni lat z kraju bardzo biednego przerodziła się w państwo dość zamożne, więc ceny dostosowane są m.in. do poziomu zarobków Polaków – tłumaczy ekonomista dr Sergiusz Prokurat.
Ekspert zwraca również uwagę na wyższe niż u nas ceny lodów np. w Szwajcarii i Norwegii. - Wiedza ludzi, ich umiejętności, dostępny sprzęt, pieniądze na inwestycje. Te czynniki sprawiają, że możemy robić lepsze, bardziej zróżnicowane produkty i oczekiwać za nie większych pieniędzy – mówi ekonomista.
Czytaj też: Przepis na domowe lody. Tylko trzy składniki
W latach 90. wybór lodów był zdecydowanie mniej różnorodny i ich skład był bardziej "chemiczny’’ niż dzisiaj. Teraz mając wiedzę i możliwości możemy tworzyć lepsze jakościowo produkty, a to sprawia, że są droższe.