W lipcu grupa młodych osób weszła do nieukończonego budynku, znajdującym się na hektarowej działce we wrocławskiej dzielnicy Kowale. Od tego czasu tam mieszkają. Squatersi byli przekonani, że jest to pustostan, ale pojawili się właściciele, którzy chcą sprzedać działkę za ok. 4,5 mln zł, mimo że przez ostatnie 20 lat nie robili na terenie posesji nic.
Działka ma 99 arów. Trzy lata temu podjęliśmy z żoną decyzję, że wystawiamy ją na sprzedaż. Za uzyskane pieniądze chcieliśmy podreperować zdrowie oraz pomóc dzieciom. Byliśmy przekonani, że finalizując sprzedaż, zabezpieczymy sobie starość. Zamiast tego mamy problem. Teraz nie mogę nawet wejść na posesję, bo zrobili tam jakąś bramę – mówi w programie "Uwaga!" TVN właściciel.
Czytaj także: Skandal w szkole podstawowej. Uczeń uderzył nauczycielkę
Nie chcą wpuścić właścicieli i policję. Oskarżają o naruszenie miru domowego
Całą sytuację przedstawiono w programie "Uwaga!" w TVN. Dziennikarze opisują, że obecnego właściciela, który próbował wyprosić squatersów, potraktowali gazem i na teren nie wpuszczają nikogo. Młode osoby przekonują, że chroni ich prawo posiadania, a każdą wizytę właścicieli, nawet w asyście policji, traktują jako naruszenie miru domowego.
Funkcjonariusze nie podjęli się żadnej interwencji i tłumaczyli, że nie mogą nikogo przegonić z budynku bez nakazu prokuratora. Tak działa polskie prawo uchwalone kilka lat temu w obronie lokatorów przed tak zwanymi "czyścicielami kamienic". Jedyną legalną opcją na to, aby zmusić squatersów do opuszczenia budynku to sądowy nakaz eksmisji z budynku, ale na niego czeka się czasami nawet kilka lat.
"Mamy zamiar zostać tu tak długo, jak będziemy chcieli"
"Gazeta Wrocławska" porozmawiała ze mieszkającymi na dziko osobami. Okazało się, że mają nieco ponad 20 lat. Przekonują, że budynek remontują samodzielnie, a czasem coś kupują za pieniądze, które jak twierdzą, zarabiają z prac dorywczych. Nie chcą mówić o swoim życiu prywatnym.
- Mamy zamiar zostać tu tak długo, jak będziemy chcieli tutaj mieszkać. Mam nadzieję, że nawet jeśli ja się stąd wyprowadzę, przyjdą tu nowe osoby, które zechcą w tym budynku mieszkać i tworzyć tą przestrzeń dalej – mówi jeden ze squatersów w programie "Uwaga! TVN".
Czytaj także: Śmiertelnie potrącił rowerzystę. Tak ukarał go los
Właścicielka rozlała kwas mlekowy
I dodaje: - Nie czujemy, żebyśmy w tym przypadku robili komukolwiek krzywdę. Staramy się rozumieć tych państwa, ich agresję, poczucie krzywdy i złość. Jest to ciężkie, staramy się. W takim stylu życia czujemy się dobrze, wolni. To nie jest łatwy czas, ale jesteśmy szczęśliwi.
"Dziennik Wschodni" opisuje, że po wielu miesiącach problem został rozwiązany. Kilka dni temu, zdesperowana właścicielka nieruchomości dostała się do budynku, gdzie rozlała kwas mlekowy. Po tym incydencie squatersi mieli opuścić budynek, zabierając najbardziej wartościowe rzeczy, które wcześniej przywieźli, a pustostan został zburzony.