Świąteczne jarmarki przyciągają tłumy turystów do większych miejscowości. Popularnością cieszy się obecnie m.in. Gdańsk. To właśnie tam wybrała się na kilkudniowy wyjazd czytelniczka "Faktu" pani Dominika wraz z mężem i córeczką.
Paragon grozy z Gdańska
W Trójmieście zalega obecnie śnieg, a temperatura zaczyna powoli spadać poniżej 0 st. C. Po długiej przechadzce urokliwymi gdańskimi uliczkami rodzina zapragnęła rozgrzać się gorącym napojem.
Spacerowaliśmy nad Motławą, zimno dawało w kość. Wstąpiliśmy do znanej czekoladziarni - pani Dominika pisze w wiadomości przesłanej do redakcji tabloidu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta tłumaczy, że jej rodzina nie chciała przepłacać, dlatego zamówiła najtańszą herbatę i dwie klasyczne gorące czekolady średniej wielkości. Zaserwowane napitki bardzo wszystkim smakowały, problem jednak tkwił gdzie indziej.
Turystów zamroziło, gdy spojrzeli na wręczony im rachunek. Za trzy napoje przyszło im zapłacić łącznie 58,70 zł. To cena dwóch porządnych obiadów w barze mlecznym.
Skąd taka wysoka kwota? Jak podano na paragonie, 200-mililitrowe czekolady kosztowały 21,90 zł każda. - Nie było tego dużo, bo 200 ml. Wypiłyśmy z córką w mig - relacjonuje kobieta. Na herbatę o smaku pomarańczowym poszło z kolei 14,90 zł.
Rachunek tak mnie zaskoczył, aż wyjęłam z torebki telefon i zrobiłam kilka zdjęć - komentuje zaskoczona pani Dominika.