Węgierska spółka Wizz Air poinformowała o zawieszeniu części lotów z Polski. Jak czytamy na oficjalnej stronie przewoźnika, w sumie zawieszono 36 połączeń z Polski. Wizz Air od stycznia przez miesiąc nie będzie latał do Doncaster, przez dwa miesiące do Reykjaviku, Larnaki i Dortmundu, a przez dwa i pół miesiąca-do Birmingham i Zaporoża.
Czytaj także: Potężny tajfun na Filipinach. "Przykryłby całą Polskę"
"Można spodziewać się problemów"
Prezes linii József Váradi w rozmowie z magazynem Re:view tłumaczy, że przyczyną takiej decyzji był niski poziom zaszczepienia Polaków. Zdaniem prezesa, nie opłaca się latać do kraju, gdzie co chwila można spodziewać się nowych obostrzeń.
Jaki jest sens latania na tak wielu trasach z kraju, w którym poziom szczepień wynosi ledwie 50 procent? Doświadczenie uczy, że można się spodziewać samych problemów, lockdownów, zamykania lotnisk, etc. - powiedział Váradi.
Czytaj także: Katastrofa samolotu na Dominikanie. Dziecko wśród ofiar
Łatwiej latać do krajów z wysokim poziomem zaszczepienia
Zdaniem prezesa Wizz Air, łatwiej jest latać do Wielkiej Brytanii czy Włoch. Tam odsetek zaszczepionych wynosi nawet 85. I, jak dodaje prezes, to właśnie na tych kierunkach można planować rozkłady z dalszą perspektywą czasową.
Wizz Air nadal mówi o tym, że chciałby wrócić do rozkładów z 2019 roku. Ale wskazuje, że aby to było możliwe, "potrzebna jest masowa akcja szczepień". Zdaniem prezesa lotniska we Wrocławiu, te decyzje przewoźnika są czasowe, a normalny ruch wróci niebawem.
Linie na bieżąco muszą analizować sytuację pandemiczną, pojawiające się obostrzenia i zainteresowanie ze strony pasażerów, niemniej jednak ich celem jest rozbudowa siatek i po prostu latanie - mówi "Gazecie Wyborczej" Kuś.