Katowicki klub muzyczny Bavitto postanowił stacjonarnie przyjmować klientów w czasie lockdownu, by zapewnić przetrwanie dla interesu i zatrudnionych pracowników. Jak informuje właścicielka klubu, lokal nie otrzymał pomocy z żadnej z trzech pierwszych tarcz antykryzysowych, a koszty jego utrzymania wynoszą ok. 30 tys miesięcznie.
Na miejscu często pojawiała się policja, w odpowiedzi na zgłoszenia mieszkańców, "m.in. innych sfrustrowanych właścicieli punktów gastronomicznych, którzy nie mieli na tyle odwagi, żeby przeciwstawić się nielegalnym obostrzeniom (…) oraz taksówkarzy, którzy dzięki nam nabijali sobie nocne (najdroższe!) kursy" - uważa właścicielka na Facebooku.
Katowice. Postępowanie przeciw otwartemu klubowi umorzone
Prowadzone przeciwko nam postępowanie z art. 116 KW zostało umorzone! To oznacza, że policja, która odwiedzała nas w każdy weekend (nawet po parę razy) strasząc klientów i utrudniając nam pracę nie miała żadnych podstaw do tego by nas nachodzić – poinformowała właścicielka "Bavitto"
Według postanowienia sądu właścicielka "Bavitto" prowadziła działalność gospodarczą polegającą na konsumpcji i podawaniu napojów, pomimo wydanego zakazu. "W ocenie Sądu w przedmiotowej sprawie należało umorzyć postępowanie wobec stwierdzenia, że zarzucane obwinionej czyny nie zawierają znamion wykroczeń" - czytamy w piśmie.
Dzięki decyzji o otwarciu się 22 stycznia tego roku pomimo jak możemy przeczytać w postanowieniu sądu NIEKONSTYTUCYJNEGO rozporządzenia na szczęście nie musimy martwić się narastającymi w setkach tysięcy długami, czy zwalnianiem naszych ukochanych pracowników - pisze uradowana ekipa klubu
Czytaj także: Posłanka Lewicy poniosła konsekwencje. Jest ostra kara