W 2011 roku Colin Weir był uznawany przez wielu za największego szczęśliwca na świecie. W lipcu 2011 roku Szkot wraz z żoną wygrał ponad 161 mln funtów (720 mln zł według ówczesnego średniego kursu NBP - przyp. red.). Kwota do dziś robi ogromne wrażenie. Milioner nie pozostał anonimowy, a o jego wielkim szczęściu usłyszał cały świat.
Czytaj także: Trenuje "swingersów". Ujawnia, ile zarabia
Po wygranej Colin Weir korzystał z życia najlepiej, jak potrafił. Niestety jego szczęście nie trwało długo. W 2018 roku po prawie czterech dekadach małżeństwa Szkot rozwiódł się ze swoją żoną. Według "The Independent" Chris (żona Colina - przyp. red.) zabrała wtedy większość wspólnie wygranych pieniędzy. Pod koniec 2019 roku świat obiegła tragiczna wiadomość. 72-latek zmarł na posocznicę. Ujawniono, że nie chorował długo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wydał 40 milionów funtów w 8 lat
Po ponad 11 latach od wygranej i 3 latach od śmierci światło dzienne ujrzały dokumenty dotyczące wydatków zwycięzcy loterii. Colin Weir był milionerem zaledwie osiem lat, jednak dzięki rachunkom można się dowiedzieć, że okres ten spędził na spełnianiu swoich najskrytszych marzeń. Okazało się, że do śmierci zdążył wydać astronomiczną sumę 40 milionów funtów. Średnio wydawał tygodniowo ponad 100 tysięcy funtów.
Rozrzutność Colina nie miała granic. Szkot bardzo skutecznie uszczuplał swoją fortunę. Milioner zdążył spełnić jedno ze swoich największych marzeń. Kupił 55 procent udziałów w ukochanym klubie piłkarskim Partick Thistle z Glasgow. Ponadto wydał ogromne kwoty na zabytkowego Bentleya Arnage'a, SUV-a Jaguara F-Pace oraz kombi Mercedesa-Benz klasy E. 3,5 miliona funtów kosztował zabytkowy dom, który pochłonął jeszcze sporo funduszy na renowację.
Czytaj także: 23-latka chce poddać się eutanazji. "To moja decyzja"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.