O sprawie informuje tabloid "Fakt". Do tego dziennika zgłosił się wzburzony pan Grzegorz, który ostatnio leciał (tanimi liniami lotniczymi) z rodziną na wakacje. Startował z bydgoskiego lotniska (woj. kujawsko - pomorskie). Oczekując na samolot, zgłodniał i postanowił coś zamówić.
Czytaj więcej: Oburzenie na Podhalu. Przyłapani pod mostem. "Wstyd"
Tyle wydał na kanapkę i kawę. Paragon grozy z lotniska w Bydgoszczy
W pewnym z lokali zdecydował się na filiżankę kawy americano oraz kanapkę. Była to niewielkich rozmiarów bagietka z szynką, serem i pomidorem.
Gdy tylko spojrzałem na cennik, już wiedziałem, że ładnie mi zaśpiewają za jedzenie. Zamiast kupić dwie kanapki, podzieliłem się z synem jedną - mówił dla Faktu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedy pan Grzegorz dostał paragon, to aż zjeżył mu się włos na głowie. Zszokowany wyciągnął telefon i zrobił zdjęcie. Następnie wysłał fotografię rachunku do tabloidu na potwierdzenie swych słów. Ile zapłacił? Lepiej usiądźcie!
Za gorący napój czytelnik dał aż 21 złotych. Z kolei kanapka kosztowała go 26 złotych. Ostateczna kwota, jaką znalazł na rachunku to 47 złotych. "Produkty były świeże, smakowało, ale cena mnie poraziła" - żalił się.
Dziennikarze tabloidu przyjrzeli się też innym cenom na bydgoskim lotnisku. Nie kryli zdziwienia.
"Słone paluszki Lajkonik kosztują 6,90 zł. Ba, mała guma do żucia jest jeszcze droższa - za opakowanie gum "Winterfresh" podróżni płacą aż 7 zł. Kto zgłodnieje na bydgoskim lotnisku za batonika Lion zapłaci 12 zł. W nieco niższych cenach Mars i Twix, bo po 9 zł. Tuba chipsów kosztuje 11,90 zł" - czytamy na stronie Faktu.
Czytaj więcej: Polak zbiera grzyby w Norwegii. "Bez porównania"