O skali problemu mogą świadczyć ostatnie prognozy, które nie są korzystne dla obecnych 30, 40 i 50-latków. Z każdym przepracowanym rokiem zbliżają się oni do wieku emerytalnego, co niekoniecznie jest dla nich dobrą wiadomością. Z wyliczeń wynika, że wielu z nich będzie musiało się pogodzić ze świadczeniem emerytalnym w wysokości 1000 zł brutto - ostrzega "Super Express".
Fatalne wiadomości dla młodych Polaków. Czekają ich głodowe emerytury
Aby poprawić swoją sytuację na emeryturze, można zdecydować się na dłuższą pracę albo oszczędzanie poprzez IKE/IKZE czy PPE/PPK. Problem polega na tym, że spora część młodego pokolenia zarabia na tyle niedużo, że nie jest w stanie zgromadzić dodatkowych środków.
Są osoby, które ze względu na stan zdrowia, lub pracę w ciężkich warunkach nie mogą dłużej pracować lub miały za niskie dochody, żeby odłożyć na emeryturę. Więc co takie osoby mogą zrobić, żeby mieć wyższą emeryturę? Tutaj niestety nie ma dobrej odpowiedzi, bo nasz system takie osoby wyklucza - mówi "Super Expressowi" Antoni Kolek z Instututu Emerytalnego.
Jak podkreśla Kolek, w przypadku takich osób "nie ma żadnego mechanizmu pozwalającego na jakąś lepszą, lub korzystniejszą waloryzację". To oznacza, że mniej zarabiający Polacy są skazani na głodowe emerytury.
Problem staje się palący, bo z każdym rokiem zbliżamy się do momentu, gdy przybywać będzie emerytów z rażąco niskimi świadczeniami. Dlatego eksperci wzywają rząd do reakcji.
Wiemy, że przez ostatnie lata nic się w tym temacie nie wydarzyło. Co zrobić, żeby te osoby, które miały najniższe wynagrodzenia, miały szansę na zbudowanie kapitału emerytalnego? Nasz system przez ostatnie 7 lat, nie daje na to żadnej odpowiedzi. Tym się powinni zająć rządzący - dodaje Kolek.
Eksperci mają pierwsze propozycje dotyczące tego, jak zmienić sytuację przyszłych emerytów. Ich zdaniem, należałoby się zastanowić nad rozwiązaniem, które pozwalałoby przepisać część spadku na system emerytalny.
Problem stanowią niezmiennie umowy zlecenia, na bazie których m.in. dorabiają studenci. Przez kilka lat pozbawieni są oni możliwości odprowadzania składek emerytalnych. Zdaniem Kolka, należałoby pomyśleć nad systemem dopłat państwowych czy też płaceniu składek za tych pracowników.
Nie mówię o tym, że trzeba by te osoby dodatkowo oskładować, ale np. zachęcić, żeby odprowadzały składki ze swoich pieniędzy, a państwo dopłacało im drugą część tych środków - proponuje Kolek.
Niestety, w dobie wysokiej inflacji i spodziewanej recesji gospodarczej wprowadzanie takich rozwiązań może okazać się niemożliwe. Polski rząd przespał odpowiedni moment na reformę, konsumując środki rezerwy demograficznej czy funduszu solidarnościowego na 13. czy 14. emeryturę. Przekazano pieniądze obecnym emerytom, nie myśląc o przyszłości tych, którzy w przyszłości nabędą świadczenia.