Media społecznościowe zalewają nowe "paragony grozy" z różnych miejsc w Polsce. Najwięcej, jak co roku pochodzi z restauracji i smażalni ryb nad Bałtykiem. Wygląda na to, że turyści, którzy planują tegoroczny urlop w Polsce będą musieli głębiej sięgać do kieszeni.
Jeden z użytkowników Twittera był mocno zaskoczony ceną dania dnia w jednym z lokali nad polskim morzem. Za ogórkową, karkówkę z ziemniakami i surówką oraz sok trzeba zapłacić w nim aż...45 zł.
"Zaj*** te ceny nad morzem. Takie nie za niskie" - napisał jeden z internautów zamieszczając zdjęcie tablicy, na które opisano danie dnia w jednej z restauracji.
Czytaj także: Polka rzuciła aż 100 kg. Tłumaczy, jak to zrobiła
Pod postem pana Tomasza pojawiło się wiele komentarzy. Internauci pokazują paragony i zdjęcia obiadów, które mieli okazję zjeść w ostatnim czasie w restauracjach.
159 zł za dorsza
Pan Dariusz, który wybrał się na majówkowy weekend do Kołobrzegu w jednym z lokali za zupę rybną, dorsza z pieca z surówkami, dorsza smażonego w zestawie, kawę i piwo zapłacił niemal 136 zł. Najdroższy był dorsz z pieca, który kosztował 159 zł za kilogram (porcja wyniosła 42 zł).
Mój paragon z Kołobrzegu z majówki. Uważam, że drogo - ocenił pan Dariusz.
Do dyskusji o cenach posiłków w restauracjach włączył się inny internauta, który udowadnia, że nie wszędzie "smażona rybka" kosztuje majątek. W jednym z lokali na Śląsku ogromna porcja smażonego dorsza z frytkami, która wystarcza dla dwóch osób kosztuje... 46 zł.
Na przekór "paragonom grozy" z nadmorskich smażalni, przedstawiam państwu najlepszego dorsza na Śląsku. To, co widzicie, to jest JEDNA porcja (zawsze bierzemy na pół) - widelec dla pokazania wielkości ryby. Nie wierzcie w to, że ceny nad Bałtykiem są uzasadnione kosztami - informuje internauta, zamieszczając do wpisu zdjęcie posiłku.