Jest już dobrze po północy, kiedy na malezyjskim lotnisku w Kuala Lumpur podróżni oczekujący w hali odlotów dostają informację, że mogą już wsiadać na pokład samolotu lecącego do chińskiego Pekinu. Podstawiony Boeing 777 linii lotniczych Malaysia Airlines wygląda iście majestatycznie. To jeden z największych samolotów pasażerskich na świecie. Na pokład wchodzi 227 pasażerów i 12 członków załogi. To ostatni raz, kiedy ktoś ich widział… Drzwi się zamykają, samolot zajmuje pozycję na pasie startowym 32R. Maszyna gwałtownie przyspiesza i bez problemu wznosi się w powietrze. Do celu jednak nigdy nie doleci. Zamiast tego stanie się symbolem lotniczych zagadek i dowodem na to, że nawet dziś, w dobie najnowocześniejszych technologii, mogą się zdarzyć sytuacje, których nie potrafimy wyjaśnić…
Lot MH370. Chwile przed zniknięciem
Przed rekonstrukcją ostatnich minut przed zniknięciem gigantycznego samolotu musimy cofnąć się na lotnisko. Podczas gdy pasażerowie przechodzili odprawę w hali, do samolotu wsiadała dwunastoosobowa załoga. Jej członkowie przeszli kontrolę, ale nie była ona zbyt rygorystyczna. Wydaje się, że podobnie było w przypadku pasażerów. Na pokład weszło bowiem dwóch mężczyzn z fałszywymi paszportami. Później okazało się, że prawdopodobnie byli uchodźcami z Iranu ubiegającymi się o azyl. Co, jeśli więcej osób dostało się na pokład w nielegalny sposób? Przed odlotem nikt nie ma jednak żadnych podejrzeń. Pasażerowie zajmują swoje miejsca i po rutynowych manewrach samolot wznosi się w przestworza. Kieruje się w stronę sąsiedniego Wietnamu. Dziewiętnaście minut po północy pilot żegna się z malezyjską kontrolą ruchu lotniczego. Dobranoc, malezyjskie trzy siedem zero, brzmi jego ostatnie zdanie. Co działo się później?
Lot MH370. Ostatni kontakt
Trzy minuty później, po 41 minutach lotu, kontakt z samolotem zostaje przerwany. Technicy na ziemi widzą, że przestał działać transponder, urządzenie, które wskazuje położenie samolotu. Wietnamska kontrola ruchu lotniczego oczekuje, że samolot lada moment wejdzie w jej przestrzeń powietrzną. Zamiast tego następuje cisza. Nikt nie reaguje na wezwania, maszyny nie widać na radarach. Kontrolerzy ruchu nie chcą już dłużej czekać. Kontaktują kapitanów najbliższych samolotów w powietrzu z prośbą, by spróbowali nawiązać łączność z Boeingem 777. Jednemu z nich się to udaje. Jednak zamiast jasnego komunikatu w słuchawkach usłyszał jedynie dziwny trzask. Tak wyglądał ostatni kontakt z załogą. Na wojskowym radarze, któremu w końcu udało się namierzyć samolot, widać było, że zbacza on z wytyczonej trasy i kieruje się na północny zachód przez Morze Andamańskie.
Lot MH370. Ukrywanie informacji
Oficjalnie przyjmuje się, że o wpół do trzeciej w nocy o samolocie nic już nie widziały nawet wojskowe radary, choć spekuluje się, że ostatni sygnał odebrano jeszcze o 8:19 rano. Wtedy o zaginięciu wie już nie tylko Malezja, lecz także cały świat. Wszyscy w napięciu śledzą, czy uda się odnaleźć samolot. Akcja poszukiwawcza rozpoczyna się w rejonie Zatoki Tajlandzkiej na Morzu Południowochińskim, ale później zostają upublicznione zapisy z radarów wojskowych okolicznych krajów, które sugerują, że samolot skierował się na północy zachód od Malezji, nad Ocean Indyjski. Dlaczego minęło kilka dni, zanim ekipy ratunkowe otrzymały wszystkie dostępne informacje? To z powodu rywalizacji i wrogości między azjatyckimi państwami? A może wszystko przebiegło według planu?
Lot MH370. Skomplikowane śledztwo
Poszukiwania samolotu od początku były niejasne i skomplikowane. Oficjalne śledztwo prowadził malezyjski rząd, któremu pomagały samoloty, statki i eksperci z niemal 25 państw świata. Przeszukano obszar tysięcy kilometrów kwadratowych. Tylko że poszukiwanie przysłowiowej igły w stogu siana kończy się fiaskiem i wszyscy zaczęli tracić nadzieję, że kiedykolwiek uda się rozwiązać tę zagadkę. Nasz zespół nie jest w stanie określić przyczyny zaginięcia lotu MH370. Przekonującej odpowiedzi będziemy w stanie udzielić tylko w przypadku odnalezienia wraku, oświadczył szef malezyjskiego zespołu śledczego Kok Soo Chon. W trakcie rozległej i niewiarygodnie drogiej akcji poszukiwawczej udało się znaleźć jedynie parę fragmentów wraku, które najprawdopodobniej należały do zaginionego samolotu. W oficjalnym raporcie czytamy, że Boeing został umyślnie odwrócony z kursu, łączność została przerwana, ale maszyna kontynuowała podróż przez kolejne siedem godzin, potem prawdopodobnie spadła do oceanu. Nie można wykluczyć możliwości, że doszło do bezprawnej ingerencji trzeciej strony, dodano. Czy to ostateczne wnioski?
Lot MH370. Gdzie zniknęła łódź podwodna?
Oficjalne śledztwo zostało zakończone, ale rząd Malezji nie poddał się w dalszych poszukiwaniach. Na początku 2018 roku wynajął amerykańską firmę Ocean Infinity, która zasłynęła z niesamowitych odkryć wraków łodzi i samolotów pogrzebanych pod powierzchnią mórz i oceanów. Zadanie było jasne: zacząć poszukiwania tam, gdzie z największym prawdopodobieństwem zaginął samolot. Firma wysłała swoją łódź Seabed Constructor, wyposażoną w najnowocześniejsze technologie. Z tą ekspedycją wszyscy wiązali ogromne nadzieje. Niestety. Po kilku miesiącach poszukiwań firma ogłosiła, że nie udało się jej znaleźć ani jednego śladu. Opinia publiczna jest rozczarowana, ale wiele osób twierdzi, że innego rezultatu nie można było oczekiwać. Dlaczego? Podczas poszukiwań Seabed Constructor na kilka dni wyłączył swój automatyczny system identyfikacji i przez pewien czas nie było wiadomo, gdzie się znajduje. Czy prawdziwym celem misji było zatarcie śladów po katastrofie samolotu, a nie jego odnalezienie, jak twierdzą autorzy teorii spiskowych?
Lot MH370. Co sądzi prywatny detektyw?
Z oficjalnych wyników śledztwa nie byli zadowoleni nie tylko krewni ofiar, lecz także wielu ekspertów, firm i osób prywatnych. Wielu z nich rozpoczęło samodzielne poszukiwania. W mediach zaczęło się pojawiać nazwisko Amerykanina Blaina Gibsona. To on znalazł największą liczbę fragmentów wraku, które mogły należeć do zaginionego Boeinga. O żadnym z nich nie możemy powiedzieć niczego z pewnością. Nie mamy etykiet bagażowych, paszportów, dowodów tożsamości, mówi sam Gibson i dodaje, że niektóre z odnalezionych przedmiotów można wypatrzyć na nagraniach z kamer z momentu, kiedy pasażerowie wsiadali do samolotu w Kuala Lumpur. Amatorski poszukiwacz twierdzi też, że z jego analizy wynika, że samolot spadł do wody, ale nie został tam skierowany przez pilotów. Czemy z jego interpretacją nie zgadza się wielu ekspertów?
Lot MH370. Tajemnicze zgony
Z biegiem czasu, kiedy wciąż nie udawało się znaleźć wraku samolotu ani zebrać wystarczających informacji o tym, co naprawdę się wydarzyło, coraz więcej osób zaczęło podejrzewać, że ktoś celowo uniemożliwia rzetelne śledztwo. Na dziwną atmosferę otaczającą poszukiwanie MH370 zwrócił uwagę wspomniany Blaine Gibson. Po tym, jak znalazł pierwsze fragmenty, które mogły należeć do zaginionego samolotu, zaczął otrzymywać pogróżki. W jednej z tych wiadomości ktoś groził, że jeśli nie zaprzestanie poszukiwań, opuści Madagaskar w trumnie. W innej, że zostanie otruty polonem, mówi amerykański dziennikarz i pilot William Langewiesche (ur. 1955). Wielu innych ekspertów, którzy w jakiś sposób uczestniczyli w badaniu tego dziwnego przypadku, twierdziło, że z każdej strony czuli ogromną presję. Niektórzy nie chcieli, by w ogóle kontynuowali prace, inni sugerowali, jak powinny brzmieć ostateczne wnioski. Czy jedna z osób, która być może dowiedziała się o zaginięciu zbyt wiele, poniosła największą zapłatę?
Lot MH370. Zagadkowe zabójstwo
Główną i tragiczną postacią tej historii jest malezyjski konsul honorowy Zahid Raza. Pewnego sierpniowego dnia spotkał się w stolicy Madagaskaru, Antananarywie, z Blainem Gibsonem. Spotkanie odbywa się w przyjacielskim duchu. Mężczyźni dzielą się wiedzą na temat zniknięcia MH370, a Gibson wręcza konsulowi nowo znalezione fragmenty wraku w wierze, że należą do zaginionego Boeinga. Po spotkaniu Zahid wsiada do samochodu i odjeżdża. Nigdy więcej nie zobaczy już Gibsona. W centrum miasta, gdy samochód na chwilę się zatrzymuje, ktoś podchodzi do okna i strzela do konsula. Kiedy ciało dyplomata zostaje odnalezione, natychmiast rozpoczynają się poszukiwania mordercy. Równie szybko staje się jasne, że ten przypadek – podobnie jak zaginięcie MH370 – pozostanie nierozwiązany. Czy Raza naprawdę padł ofiarą intrygi uknutej wokół malezyjskiego samolotu? A może zapłacił życiem za swoją wątpliwą kryminalną przeszłość?
Lot MH370. Odnalazł czarną skrzynkę?
To był jedynie nieszczęśliwy zbieg okoliczności? To pytanie wiele osób zadaje sobie do dziś. Sam Gibson, zważywszy na pogróżki, które sam dostaje, nie ma wątpliwości, że nie chodzi o przypadek. Być może Raza był w posiadaniu informacji, których nie przekazał nawet jemu. Być może chciał go chronić, wiedząc, że grozi im niebezpieczeństwo. I sam przypłacił za to życiem. Co jest niezwykle podejrzane, to że w chwili śmierci Raza miał przebywać w ministerstwie transportu Madagaskaru, gdzie miał otrzymać kolejne fragmenty samolotu i przekazać te, które właśnie dostał, ku teorii spiskowej skłania się także amerykański ekspert w dziedzinie lotnictwa Victor Iannello. Pojawiła się hipoteza, że Raza dotarł do jakiegoś kluczowego znaleziska, być może do samej czarnej skrzynki, która dostarczyłaby finalnych dowodów na to, co się stało.
Lot MH370. Co się mogło wydarzyć?
Morderstwo Zahida Razy tylko podsyciło nieoficjalne teorie, według których zniknięcie samolotu nie było zwykłym wypadkiem. Najczęściej pojawiająca się teoria mówi o porwaniu. Jej zwolennikiem jest na przykład były amerykański pilot Randy Ryan. W argumentacji wraca do faktu, że po starcie w Boeingu przestał działać transponder. Według niego jest mało prawdopodobne, aby sprzęt zawiódł akurat w momencie, gdy samolot zboczył z zaplanowanej trasy i po chwili zniknął. To nie wygląda na amatorską pracę, twierdzi Ryan. Porywacze wiedzieli, jak uniknąć demaskacji. Według niego samolot skierował się potem w stronę Madagaskaru. Do tej interpretacji skłania się również brytyjski pisarz Norman Davies (ur. 1939), który sugeruje dodatkowo, że samolot ktoś mógł porwać… zdalnie. Wygląda na to, że dokumenty dotyczące ładunku przewożonego przez samolot nie były zbyt dokładne. Nie wiem, co to było, ale najwyraźniej coś, czego porywacze nie chcieli mieć w Chinach, twierdzi pisarz. Gdzie w tym przypadku skończył samolot?
Lot MH370. Wyskoczył ze spadochronem?
Do tematu potencjalnego porwania odniósł się pod koniec 2018 roku duński profesor Martin Kristensen, od wielu lat związany z inżynierią lotniczą. Udało mu się stworzyć matematyczny model, zgodnie z którym samolot skręcił na południowy wschód od Wyspy Bożego Narodzenia. Prawdopodobieństwo, że właśnie tam zostanie odnaleziony samolot, wynosi 90 procent, oznajmił i dodał, że lot tam wymagał od pilota wymagającego manewru, dzięki któremu możemy mieć pewność, że samolot był w tym czasie stabilny. Całą trasę trzeba było jednak wcześniej zaplanować… Jedynym możliwym wyjaśnieniem jest to, że chcieli wylądować w Banda Aceh na Sumatrze lub wyskoczyć z samolotu ze spadochronem, twierdzi Kristensen. Niektórzy są mniej ostrożni w stawianiu hipotez. Pojawiła się i taka, według której samolot poleciał dalej, niż zakładano. Sądzę, że samolot został porwany i ukryty, być może w północnym Pakistanie, twierdzi na przykład amerykański magnat medialny Rupert Murdoch (ur. 1931).
Lot MH370. Nadal gdzieś tam jest?
Dla większości ludzi słowa Murdocha brzmią wręcz niewiarygodnie. Jednak niektórzy zwracają uwagę, że milioner najprawdopodobniej jest w posiadaniu informacji, do których zwykły śmiertelnik nie ma dostępu. Niektórzy eksperci od bezpieczeństwa sugerują, że taki samolot może być śmiertelną bronią w rękach na przykład grup terrorystycznych. Wystarczy załadować go materiałami wybuchowymi i wysłać w wybrane miejsce… Pojawiło się też kilka politycznych spekulacji. Wiele osób uważa, że porwania dokonało któreś ze światowych supermocarstw. Według amerykańskiego eksperta i publicysty w dziedzinie lotnictwa Jeffa Wise’a można o to podejrzewać na przykład Moskwę. Być może Putin chciał zaprezentować swoją siłę, może w lukach bagażowych znajdowało się coś ważnego, a może chce w przyszłości wykorzystać samolot w niejasnych celach, spekuluje Wise. A może porwanie to dzieło jakiejś tajnej organizacji, jak sądzą niektórzy?
Lot MH370. A co z pilotem?
W związku z porwaniem pojawiają się też konkretne nazwiska. Od samego początku wiele uwagi poświęcono pilotowi tego fatalnego lotu, Zahariemu Ahmadowi Shahowi. Czy to on porwał samolot i posłał go na dno oceanu? Ma na to wskazywać rozmowa telefoniczna, którą na miesiąc przed lotem odbył z kuzynem inżynierem lotniczym Zulhaimi Bin Wahidinem. Wiele osób wciąż uważa, że Zulhaimi przekazał swojemu krewnemu informacje techniczne, które później pomogły mu w porwaniu samolotu. Nagranie tej rozmowy nie istnieje, a sam Zulhaimi odparł wszystkie zarzuty. Po przesłuchaniu śledczy uznali jego zeznania za wiarygodne. Pojawiły się jednak jeszcze inne wątpliwości co do osoby pilota. Pojawiły się spekulacje, że katastrofa była jego samobójczym aktem! Na jakich podstawach opiera się ta hipoteza?
Lot MH370. Cierpiał na depresję?
Wygląda na to, że doświadczony pilot nie był przed feralnym lotem w najlepszym stanie psychicznym. Jego córka Aishah przyznała, że jej ojciec cierpiał z powodu rozpadającego się małżeństwa i wizji rozwodu. Kilkakrotnie odmówił wizyty u duchownych, którzy mieli pomóc w rozwiązaniu małżeńskich problemów. Sam miał też na koncie kilka romansów. Dwa tygodnie przed katastrofą przestał rozmawiać z żoną, większość czasu spędzał w swoim pokoju, w którym własnoręcznie zbudował lotniczy symulator. Nie był już tym ojcem, którego znałam. Wydawał się zdenerwowany i zagubiony we własnym świecie, powiedziała Aishah. Z drugiej strony wyraziła przekonanie, że jej ojciec – pomimo trudności, które go spotkały – nie mógł umyślnie spowodować wypadku. Prawdą jest, że brakuje dowodów, które wskazywałyby na jego winę. Dlaczego pilot, który próbuje się zabić, leciałby samolotem pełnym ludzi przez wiele godzin w nieznanym kierunku? Nie byłoby łatwiej w takiej sytuacji po prostu rozbić samolot o taflę wody?
Lot MH370. Co dalej?
W tym roku minęło pięć lat od zniknięcia samolotu. I choć wielu krewnych zaginionych wierzy w wersję o porwaniu i żywi nadzieję, że ich bliscy wciąż żyją, to wydaje się, że taka wersja wydarzeń jest praktycznie niemożliwa. Wiele osób nadal poszukuje wyjaśnienia, co stało się z malezyjskim samolotem. Nawet malezyjski rząd się nie poddaje… Minister transportu Anthony Loke powiedział jakiś czas temu, że jeśli ktoś przekona go, że dzięki najnowszym technologiom możliwe będzie znalezienie samolotu, natychmiast wznowi poszukiwania. Ponownie padła nazwa amerykańskiej firmy Ocean Infinity, która chciałaby podjąć jeszcze jedną próbę. W międzyczasie udało jej się opracować nową technologię, dzięki której namierzyła pewną zaginioną argentyńską łódź podwodną. Czy Ocean Infinity otrzyma zgodę na poszukiwania?
Lot MH370. Uda się go odnaleźć?
Jeśli coś miałoby przełomem w sprawie, z pewnością byłoby to odnalezienie wraku samolotu. Poszukiwania były już kilkakrotnie wznawiane i kończone, ale krewni zaginionych nadal domagają się prawdy. Od czasu do czasu pojawiają się informacje, że wrak został znaleziony. W zeszłym roku anonimowy internauta podzielił się ciekawym linkiem do map społeczności Google. Wskazał współrzędne prowadzące do dżungli w pobliżu indonezyjskiego miasta Pedang, gdzie wyraźnie widać duży biały samolot częściowo zatopiony w oceanie. Obszar znajduje się zaledwie godzinę drogi od Kuala Lumpur, skąd wystartował Boeing. Do tej pory nikt jednak nie potwierdził, czy to wrak zaginionego MH370. Niewiele ekspertów zachowuje w całej sprawie optymizm. Wierzę, że wrak się znajdzie i dowiemy się, jaka była przyczyna tego nieszczęścia. Tylko nie jestem pewien, czy tak się stanie za mojego życia, powiedział na przykład amerykański ekspert lotniczy Philip Baum. Czy w tej sprawie dojdzie jeszcze do jakichś przełomowych odkryć?