Roger Waters od początku wojny w Ukrainie prezentuje optykę prorosyjską. Sprzeciwił się dostawom broni stronie ukraińskiej i oskarżył prezydenta Joe Bidena o podsycanie konfliktu. Ale tym, co przelało czarę goryczy, był otwarty list do Ołeny Zełenskiej, żony prezydenta Ukrainy. Waters nazwał ten kraj "skrajnie nacjonalistycznym" i stwierdził, że nie warto kontynuować walki "do ostatniego ukraińskiego żołnierza (...), trzeba poszukać innej drogi i jak najszybciej zawrzeć z Rosją pokój".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednym z pierwszych, którzy zaczęli domagać się odwołania koncertu Watersa w Polsce, był krakowski radny Łukasz Wantuch. Zaapelował, żeby nie organizować imprezy na obiekcie należącym do miasta, a takim jest Tauron Arena.
"Hej, Łukasz Wantuch, 'zostaw dzieciaki w spokoju" - zaczyna Waters swój list, opublikowany na Facebooku, nawiązując do słynnej piosenki Floydów. Potem zwraca się już bezpośrednio do dziennikarzy "The Guardian" i "Gazety Krakowskiej".
"Państwa gazety mylą się w swoich twierdzeniach, że ja lub mój management odwołaliśmy moje najbliższe występy w Krakowie, nie odwołaliśmy. Prawdą jest, że radny miasta Krakowa, pan Łukasz Wantuch, zagroził, że poprosi radę miasta o uznanie mnie za 'persona non grata' z powodu moich wysiłków mających na celu zachęcenie wszystkich zaangażowanych w katastrofalną wojnę na Ukrainie, zwłaszcza rządów USA i Rosji, do pracy na rzecz wynegocjowania pokoju, a nie eskalowania spraw w kierunku gorzkiego końca, którym może być wojna nuklearna i koniec wszelkiego życia na tej planecie" - pisze Waters.
Dalej można przeczytać, że Wantuch nic nie wie o walce Watersa o prawa człowieka, którą prowadzi przez całe życie. Oskarża też urzędnika, że to przez niego nie będzie mógł podzielić się z Polakami "przesłaniem miłości". Według artysty odwołanie koncertu jest sprzeczne z duchem demokracji i "drakońską cenzurą" jego dorobku.
Live Nation Polska, organizator koncertu potwierdził, że Waters nie wystąpi w Polsce.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.