Bernard Hill nie żyje. Brytyjski aktor, urodzony w dzielnicy Blackley w Manchesterze, miał 79 lat. Na świat przyszedł w 1944 roku. Początkowo jego kariera była związana z rodzinnym miastem - to tam ukończył studia teatralne. Rozpoznawalność przyniosła mu rola policjanta Cluffa w serialu telewizyjnym "Granada Crown Court", który miał premierę w 1976 roku.
Bernard Hill nie żyje. Zasłynął rolą w "Titanicu"
Bernard Hill robił karierę w brytyjskiej telewizji. Był jedną z czołowych postaci serialu "The Black Stuff", w którym wcielał się w rolę Yossera Hughesa, mieszkańca Liverpoolu. Grany przez niego bohater wypowiadał słowa "Gizza job", które później podchwycili protestujący przeciwko rządom Margeret Thatcher.
W połowie lat 90. Bernard Hill zaczął pojawiać się w filmach. Pierwszą, główną rolą Brytyjczyka był występ w "Duchu i ciemności" z 1996 roku. Wielu Polaków może go jednak kojarzyć przede wszystkim z występu w "Titanicu". W dziele reżyserstwa Jamesa Camerona wcielił się w rolę kapitana statku Edwarda J. Smitha.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Niepewna przyszłość hitu TVP. "Czas jest dość trudny"
Sukces "Titanica" sprawił, że Hill otrzymał wiele ciekawych ofert z Hollywood. W 2002 roku wystąpił jako Philos w "Królu Skorpionie". Z kolei reżyser Peter Jackson zaproponował mu rolę króla Theodena w drugiej i trzeciej części trylogii "Władca Pierścieni".
W ostatnich latach Bernard Hill rzadziej występował w filmach. W zeszłym roku pojawił się w filmie "Na zawsze młoda" ("Forever young"). Wcześniej na dużym ekranie wystąpił w roku 2017 w "Broken Cove".
Bernard Hill zmarł w niedzielę nad ranem. "Wspaniały aktor. To był zaszczyt, że nasze ścieżki się skrzyżowały" - napisała w pożegnalnym wpisie aktorka Barbara Dickson, która jako jedna z pierwszych zareagowała na śmierć 79-latka. Hill i Dickson wspólnie wystąpili w musicalu opartym na piosenkach grupy The Beatles.