Na piątkowym nagraniu Marcin Bosak na InstaStory pokazał swoją posiniaczoną i pokrwawioną twarz. Był to efekt pobicia. Relacjonował, że kierowca jednej z firm świadczącej przewóz osób niemal rozjechał jego 11-letniego syna. Gdy zgłosił protest przeciwko takiemu postępowaniu, zaczęła się bijatyka. - Nie wiadomo skąd znalazło się czterech czy pięciu jego kolegów i dostałem solidne bęcki - mówił.
Bosak nie wyznał, gdzie dokładnie został pobity. Jednak media szybko ustaliły, że doszło do tego na warszawskiej Ochocie. Pod koniec tamtego nagrania aktor informował, że czeka na policję od pół godziny. Potem opublikował kolejne nagranie, już z komendy. Był tuż przed składaniem zeznań.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aktor w sobotę postanowił poinformować, co się dzieje w jego sprawie. Na InstaStory zamieścił filmik, w którym wyjawił, ze wyszedł właśnie z kolejnego przesłuchania. Nie mógł się nachwalić pracy policji.
- Na Opaczewskiej jest komedia, gdzie rzeczywiście policjanci działają świetnie. Zdaje się, że udało się już jednego ze sprawców ustalić, ale ważne słowo wyjaśnienia: świadek, który widział całe zdarzenie, powiedział, że to nie był kierowca Ubera, tylko kierowca, a nawet kilku kierowców firmy Bolt. Także firmo Bolt, zatrudniasz bandytów - powiedział wyraźnie wciąż roztrzęsiony aktor.
Można zakładać, że Bosak na tej informacji nie skończy i po czasie wyjawi kolejne szczegóły. Jak na razie jego fani muszą czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.