Anna Nehrebecka debiutowała na ekranie pod koniec lat 60. i do dziś regularnie pojawia się w produkcjach filmowych i telewizyjnych. Ostatnio można było ją oglądać m.in. w serialu "Kruk. Szepty słychać po zmroku" czy reaktywowanej po latach produkcji TVN "Usta usta". Pod koniec lat 90. ogromną popularnością cieszyli się emitowani na antenie telewizyjnej Dwójki "Złotopolscy", w którym Nehrebecka odgrywała jedną z głównych ról. Choć serial gościł na antenie TVP ponad dziesięć lat i doczekał się 15. sezonów, aktorka niespodziewanie rozstała się z produkcją w 2002 roku.
Bohaterkę Nehrebeckiej uśmiercono. Po latach walki z nowotworem Barbara Złotopolska zmarła, a jej prochy rozsypano wokół rodzinnych Złotopolic. Do tej pory dawna gwiazda hitu TVP niechętnie mówiła o kulisach rozstania z serialem, sugerując jednak, że atmosfera w jakiej zakończyła się jej wieloletnia praca na panie, nie była najlepsza.
Do sprawy wróciła jednak po latach. W ostatniej rozmowie z "Tele Tygodniem" Nehrebecka wyznała, że zakończenie współpracy nie było jej decyzją. O tym, że jej bohaterka umrze, dowiedziała się przypadkiem.
- Nigdy o tym nie mówiłam, ale było to dla mnie przykre przeżycie. O tym, że produkcja zamierza zrezygnować z mojego wątku, dowiedziałam się tuż przed zdjęciami, od jednej z pań garderobianych - wyznała niedawno.
Zaskoczenie było tym większe, że jak twierdzi Anna Nehrebecka, nic nie wskazywało na to, że scenarzyści zamierzają pozbyć się jej postaci.
- Kilka dni wcześniej zaproponowano mi kolejną serię i toczyliśmy dyskusje o perypetiach mojej bohaterki. Zależało mi, aby była wiarygodna, a sytuacje, które ją spotykają, układały się w logiczną całość. Najwidoczniej nie spodobało się to tym, którzy decydowali o losach serialowych bohaterów. Tego dnia na planie była jedynie asystentka asystentki, od której dowiedziałam się, że Basia wkrótce umrze, a jej prochy zostaną rozsypane na cztery wiatry - dodaje.
Jednak na tym nie koniec nieprzyjemności. Nehrebecka opowiedziała też, o krążących na swój temat plotkach, jakie w tamtym czasie rozsiewano na jej temat. Według nich, aktorka miała między innymi zbyt duże roszczenia finansowych.
- Napisałam do szefostwa, że czuję się urażona, a od ludzi kultury oczekiwałabym odpowiedniego zachowania. Tydzień później dostałam bukiet kwiatów ze swoim nazwiskiem napisanym przez "ch", a po mieście zaczęły krążyć jakieś legendy na temat mojej domniemanej chciwości. Doprawdy! Gaża nie jest najważniejszą rzeczą, jaką biorę pod uwagę w rozmowach zawodowych. To oczywiste! - czytamy na łamach "Tele Tygodnia".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.