Emocjonalne nagranie Dody pojawiło się na jej Instastories w poniedziałek po południu. Rabczewska, z trudem łapiąc oddech, opowiada o tym, jak została potraktowana przez reżysera słynnego festiwalu organizowanego przez TVP.
Gwiazda mówi o "fatalnej atmosferze", braku współpracy, a nawet wulgaryzmach, jakie miała rzekomo usłyszeć od Mikołaja Dobrowolskiego. Wyraźnie poruszona Doda w końcu przyznaje, że nie wie, czy w takich warunkach zdoła przygotować swój występ dla publiczności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Słuchajcie, jestem tak roztrzęsiona, że to jest po prostu koniec. Kończyliśmy robić wizualizacje do Opola. Jest taka okropna atmosfera. Reżyser przyszedł - ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w d..., od początku negatywnie nastawiony. Mówi do mnie: "wypierd...aj, odpierd... się" [...] - relacjonowała fanom Rabczewska.
Reżyser Opola nie ograniczył się jedynie do wulgarnych odzywek, ale jak twierdzi Doda, nastawił przeciwko niej także całą ekipę.
- Nie mogę w takich warunkach pracować. Zbuntował całą ekipę. Wszyscy dostali wiadomość. Zostali sami operatorzy, którzy pomagali mi skończyć wizualizacje [...]. Reszta zeszła z planu i mnie zostawiła po jego wiadomości do nich. Bardzo chcę zrobić ten festiwal. Przygotowaliśmy się wszyscy na maksa. Bardzo mi zależy, ale nie da się w takiej atmosferze, po prostu. Nie mam siły - stwierdziła artystka, której recital miał uświetnić pierwszy dzień tegorocznego, jubileuszowego festiwalu w Opolu.
W dalszej części tego emocjonalnego nagrania Doda wspomniała także o podobnych doświadczeniach z przeszłości, kiedy była w podobny sposób traktowana przez współpracowników oraz o tym, że ma obecnie trudny czas.
- Ja jestem po ciężkiej sytuacji w moim życiu. Naprawdę przeszłam różne sytuacje, w których musiałam się mierzyć z takim traktowaniem w pracy przez najbliższą mi osobę. I takim pastwieniem się psychicznym, ale ja po prostu tego nie przeżyję teraz - stwierdziła.
Kilka godzin po tym, jak Doda ujawniła szokujące kulisy opolskiego festiwalu, na Instastories TVP pojawiły się przeprosiny reżysera. Mikołaj Dobrowolski przyznał, że "poniosły go emocje", a zaistniała sytuacja "nie powinna mieć miejsca".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.