Gdyby nie fani, Ewa Drzyzga nawet nie wiedziałaby, że po raz kolejny została wmieszana w internetowe oszustwo. W sieci pojawił się zmyślony wywiad z dziennikarką, który miał na celu wypromować preparat na odchudzanie. Gwiazda TVN-u szybko zareagowała na te doniesienia i wydała oświadczenie w mediach społecznościowych, by nikt nie miał wątpliwości.
Później prezenterka zdradziła, jak wyglądał przekręt. Trzeba przyznać, że oszust lub oszuści wykazali się dość osobliwym pomysłem. I przy okazji pomylili stacje, dla której pracuje Drzyzga.
Czytaj także: Świat się dla niego zawalił. Nie spodziewał się tego
W ciągu ostatniego tygodnia dostałam 20 podobnych wiadomości. Pytano mnie, czy preparat naprawdę działa, czy tak szybko się chudnie, czy rzeczywiście stosowałam ten lek. W opisie mojej osoby podano TVP, a ja przecież pracuję w TVN. Do wywiadu doklejono obrazek, w którym prowadzę program śniadaniowy w telewizyjnej Dwójce. Do sylwetki Moniki Zamachowskiej doklejono moją twarz – wyjawiła Drzyzga w rozmowie z portalem Wirtualne Media.
Także inne zdjęcia Drzyzgi dołączone do materiałów promocyjnych wyraźnie wskazywały na przekręt. Jedno z nich dotyczyło… jej wagi.
Na jednym jest moje zdjęcie sprzed kilku lat z informacją, że kiedyś ważyłam 97 kg, a teraz znacznie mniej i to dzięki reklamowanemu preparatowi. A ja nigdy publicznie nie podawałam swojej wagi i nigdy nie ważyłam 97 kg – dodała.
Jest to drugi raz, gdy wizerunek Drzyzgi wykorzystano w taki sposób. Rok temu prezenterka wraz z Moniką Olenik były "twarzami" tego samego preparatu na pasożyty. Oczywiście nie one jedyne stały się ofiarami takich praktyk. Anna Lewandowska, Małgorzata Kożuchowska czy Martyna Wojciechowska spotkały się z podobnym problemem na przestrzeni ostatnich lat.
W przypadku pierwszego oszustwa z wizerunkiem Drzyzgi sprawców nie udało się złapać.
W pierwszej instancji prokuratura umorzyła sprawę, nie dopatrując się znamion szkodliwości czynu. Odwołałyśmy się, mówiąc, że boimy się o zdrowie osób, które preparat kupiły, bo nie wiemy, co to jest, kto to sprzedaje, a produkt był opatrzony naszymi nazwiskami – powiedziała Drzyzga.
Także w drugiej sprawie współprowadząca "Dzień dobry TVN" może mieć problem, by dowieść swoich racji przed organami ścigania.
Oszuści działają szybko. Tuż po moim oświadczeniu nie było śladów po wywiadzie ze mną. Popełniłam błąd, bo mogłam najpierw poprosić moich informatorów o screeny, a dopiero później wydać oświadczenie. To nauczka na przyszłość – wyjawiła.
Czytaj także: Kierunek: Rosja. Pazura jest gotowy wyjechać z Polski
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.