Rodzina najczęściej nazywała go po prostu Mike. Był starszym bratem Thomasa, ojca Meghan. Michael od wielu lat walczył z chorobą Parkinsona, która w ostatnich latach szczególnie dawała się we znaki.
Mike był uroczym starszym panem. Zawsze cieszył się, gdy ktoś go pytał o Meghan, ale zawsze najchętniej rozmawiał o swojej zmarłej żonie. Tak bardzo ją kochał - mówi przyjaciel zmarłego cytowany przez "The Sun".
Czytaj także: Harry wrócił do Wielkiej Brytanii. Meghan została w USA
Był dumny z Meghan
Jak dodał, Mike miał nadzieję, że uda mu się poznać księcia Harry'ego. Zawsze podkreślał, jak bardzo jest dumny z Meghan, chociaż często nie zgadzał się z jej życiowymi decyzjami.
Zwykle po prostu śmiał się i żartował: "Przypuszczam, że niecodziennie ma się w rodzinie księcia!" - mówi źródło "The Sun".
Kilka lat temu Mike Markle stracił ukochaną żonę. Po jej śmierci, którą bardzo mocno przeżył, wyprowadził się z domu w Oregonie, by być bliżej córki. W ostatnich latach Mike cierpiał na chorobę Parkinsona. Mimo że bardzo utrudniała mu ona codzienne funkcjonowanie, starał się być niezależny.
Pomógł zdobyć pracę w ambasadzie
Mike był pierwszą osobą, która wprowadziła Meghan w tajniki dyplomacji. Jak podkreślał w rozmowie z "Woman Magazine", pomógł zdobyć swojej bratanicy pracę w ambasadzie amerykańskiej w Argentynie. Miała wtedy 20 lat i rozważała karierę w stosunkach międzynarodowych.
W ostatnich latach relacje Meghan z wujkiem uległy jednak pogorszeniu. Jak mówił Mike, zachowanie i silny charakter księżnej mogą być powodem, dla którego personel wcześniej nazwał ją „trudną”. Choć Mike Markle bardzo chciał poznać księcia Harry’ego osobiście, nie udało mu się to.
Meghan wspięła się społecznie i zostawiła nas w tyle. Tak właśnie się czuję – opowiadał Mike.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.