O Monice Richardson ostatnimi czasy pisało się głównie pod kątem jej życia prywatnego. W marcu media obiegły zdjęcia Zbigniewa Zamachowskiego z synem, który pomagał ojcu przy wyprowadzce od żony. To tylko potwierdziło plotki, które krążyły o Zamachowskich. Aktor szybko wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że nie zamierza komentować rozpadu związku. Z kolei jego była partnerka obrała inną taktykę, udzielając szczerych wywiadów.
Richardson szybko znalazła sobie nowego partnera. Jest nim Konrad Wojterkowski, przedsiębiorca, właściciel Grupy #BeReady, producent filmowy, filantrop. Jednak dziennikarka nie zamieszcza z nim zbyt wielu zdjęć na Instagramie. Skupia się tam raczej na innych sprawach. W swoim najnowszym poście w specyficzny sposób nawiązała do mającego miejsce właśnie Euro 2020. Jej słowa nie pozostawiają wątpliwości co do tego, jak widzi piłkę nożną.
"Przepraszam wszystkich graczy oraz kibiców: mam w dupie piłkę nożną" – napisała.
Po tym wstępie Richardson przeszła do głównego tematu swojego posta, którym jest niechęć do "hybrydowych i on-linowych eventów", które od ponad roku są jej codziennością. Przyznała, że są one bez sensu i wszyscy na nich się męczą: organizatorzy, goście i uczestnicy.
Dziennikarka stwierdza, że zawsze jest do bólu przygotowana merytorycznie. Zakłada nawet ostatnio bluzkę z większym dekoltem, ale "po sześciu godzinach konferencji naprawdę już niczego nie da się słuchać, ani oglądać kolejnej prezentacji". Stąd cieszy się, gdy może komuś uścisnąć dłoń w studio. A swój wywód zakończyła swoistą prośbą:
"Wiem, że 'I’m done with Zoom', jak powiedział wczoraj Jan Krzysztof Bielecki, cytując jakiegoś amerykańskiego guru. Przytulanie, wróć!" – wyznała.
Czytaj także: Świat się dla niego zawalił. Nie spodziewał się tego
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.