O polityce wspomniał już w przemówieniu otwierającym imprezę prezes Akademii Dariusz Jabłoński. Porównał nagrody Orły do Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, zaznaczając, że obie te instytucje istnieją równie długo, ale – w odróżnieniu do najważniejszego dokumentu kraju, "Orłów nikt nie łamał". Powitał także przybyłych polityków, na czele z marszałkinią Senatu Małgorzatą Kidawą-Błońską, oraz wspominał o projekcji posiedzeń Sejmu w kinie, argumentując, iż to wydarzenie zasługuje na osobną ocenę w 8-gwiazdkowej skali.
Wątki polityczne wracały dzięki współprowadzącej galę Karolinie Korwin-Piotrowskiej. Razem z Błażejem Hrapkowiczem drwili z afery Pegasusa oraz – jak ostatnio ujawniono publicznie – Hermesa.
– Ja jestem za parytetem, więc może jakaś Afrodyta, Atena? – zapytała przedstawicieli koalicji rządzącej, którzy zajmowali miejsca na balkonie.
Aluzje polityczne znalazły się również w wypowiedziach samych twórców filmowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka Holland o kondycji branży po rządach PiS-u. "Nasze kręgosłupy są miększe"
Twórczyni, której najnowszy film "Zielona granica" rywalizował w trzech kategoriach, zabrała z Warszawy wyjątkową nagrodę - oznaczono ją wyróżnieniem za osiągnięcia życiowe. Początkowo Holland podziękowała zaangażowanym w organizację gali, a następnie podkreśliła ich odwagę, determinację i cierpliwość. Stwierdziła także, iż to jej pierwsze Orły, a "nagrody to fajna rzecz".
Odwołała się również do sprawy honorariów. – Wydaje się, że mamy w tej chwili władzę, która nas słucha i która rozumie nasze potrzeby, a w każdym razie możemy mieć jeszcze taką nadzieję przez kolejne miesiące. Ale nie wydaje mi się, żebyśmy spoczęli na laurach i abyśmy mogli spocząć na laurach – tłumaczyła Holland.
W kolejnych wypowiedziach nawiązała do stanu branży filmowej za czasów poprzedniej partii rządzącej.
– Te osiem lat dla polskiego kina mogło być gorsze. Te osiem lat było bardzo złe dla bardzo wielu dziedzin naszego życia. Zrobiliśmy całkiem sporo niezłych filmów, niektóre nawet są bardzo dobre; otrzymaliśmy różne nagrody, nie tylko tutaj, między nami, ale na ważnych festiwalach filmowych; czy nominacje, czy Oscary. Ale to, co liczy się dziś naprawdę dla nas po tych ośmiu latach, to fakt, że nasze kręgosłupy są miększe, nasz strach jest większy – zauważyła artystka.
– Nauczyliśmy się pewnego rodzaju klientelizmu i to nieważne, czy jest to klientelizm wobec władzy państwowej, wobec tych, którzy dysponują środkami, tych, którzy mogą nas karcić, karać, nagradzać, szantażować, przestraszać, czy wobec wielkich wytwórni czy korporacji, które również mogą robić te same rzeczy. Ważne, że przyzwyczailiśmy się do tego, że taka jest nasza normalność (...) – ciągnęła dalej.
W podobnym tonie zwróciła się z apelem do środowiska.
– Jeżeli będziemy się na to nadal godzić, jeżeli z tych ośmiu lat wyciągniemy ten wniosek, to nie będziemy robić dobrych filmów, koleżanki i koledzy. Bo dobre filmy można robić tylko wtedy, jeżeli jest się wolnym i jeżeli się nie odczuwa strachu. A jeżeli się nawet odczuwa ten strach, to wie się zarazem, że największym zwycięstwem jest go pokonać – zapewniała.
Agnieszka Holland o sytuacji na granicy. "Straż graniczna torturuje ludzi"
– Żyjemy dzisiaj w świecie, którym zaczynają rządzić potwory. Ogromną częścią świata już rządzą potwory. Naprzeciw tym potworom stają uczciwi i dość przestraszeni politycy, a my nie możemy być takimi poczciwymi, dość przestraszonymi filmowcami, jeżeli chcemy być kimś więcej niż tylko dostarczycielami ucieczkowej rozrywki. Musimy naprawdę mierzyć się z tym światem, my właśnie, jeżeli los wyposażył nas w talent, wyobraźnię, to naprawdę nie mamy prawa tego marnotrawić. Musimy z nich zrobić naprawdę dobry użytek – podkreślała.
– Nakręciliśmy z moimi przyjaciółmi film "Zielona granica", o którym była tu już kilkukrotnie mowa. To jest film, który odbił się szerokim echem, w Polsce zdobył piękną widownię i to taką, która odbierała nasze przesłanie z prawdziwym zaangażowaniem emocjonalnym, intelektualnym, zadawała sobie pytania i szukała odpowiedzi. Pokazywałam tę produkcję na świecie, na festiwalach i potem premierach filmowych i wszędzie reakcja była podobna – mówiła reżyserka.
Zaznaczyła, że od czasu realizacji filmu niewiele się zmieniło.
– W międzyczasie zmieniła się władza na taką, na którą głosowałam, więc powinnam być szczęśliwa. Tymczasem na tej granicy, o której opowiadaliśmy, wciąż dzieją się rzeczy, które dziać się nie powinny. Wiem, geopolityka, wiem, wielkie sprawy, bezpieczeństwo granic, ale wiem, że w momencie, w którym straż graniczna torturuje ludzi i okazuje im pogardę, to nie ma zwycięstwa demokracji i człowieczeństwa – zakończyła swoje przemówienie zdecydowanymi słowami.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Aby się dowiedzieć, co to takiego, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, na Audiotece albo Open FM. Możesz nas również posłuchać poniżej:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.