Nie od dziś wiadomo, że odważne sceny łóżkowe to często magnes na widownię. Twórcy nie zawsze potrafią jednak dozować "momenty" i popadają w przesadę, która daje się we znaki widowni. Tak było ostatnio z młodzieżowym serialem "Tiny Preety Things". O przesadnym epatowaniu seksem mówi się także w kontekście "Bridgertonów".
Tutaj już w pierwszych minutach pojawia się scena seksu z udziałem XIX-wiecznego szlachcica i jego kochanki. Kostiumowa produkcja opowiada o losach nastoletniej Daphne Bridgerton szukającej wśród arystokracji męża oraz grona jej zalotników. Co w praktyce sprowadza się do kilku-kilkunastu scen łóżkowych w każdym odcinku.
Dla mnie to szaleństwo, bo nigdy wcześniej tego nie robiłam. To znaczy nagrywałam sceny seksu kilka lat temu, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam – powiedziała odtwórczyni głównej roli Phoebe Dynevor w magazynie "Grazia".
Tradycyjnie na planie serialu aktorom towarzyszyli koordynatorzy intymności. Ich rola polega na zapewnieniu bezpieczeństwa i komfortu obsadzie podczas kręcenia pikantnych scen. Dynevor przyznała, że dzięki takiemu wsparciu w ogóle nie czuła się skrępowana.
"Bridgertonowie". Największe kontrowersje budzi finał. UWAGA SPOILER
Skrępowani, a wręcz rozjuszeni byli z kolei widzowie, którzy obejrzeli finałową sekwencję w 6. odcinku. UWAGA SPOILER. Anglojęzyczny internet zagotował się po obejrzeniu odcinka, w którym mężczyzna został zgwałcony przez kobietę.
Uwielbiam Bridgertonów, ale nie znoszę tego, że napaść, a po części gwałt nie został uznany i omówiony. Simon cofnął zgodę, a Daphne świadomie ją zignorowała. To było gorsze niż zdrada zaufania, świadomie wyrządziła mu krzywdę. Nie możemy nawet zobaczyć, jak Simon radzi sobie z tą sceną - napisała jedna z fanek serialu na Twitterze.
W sieci pojawił się nawet apel do Netfliksa, by ostrzegano widzów przed sceną gwałtu w szóstym odcinku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.