W czwartek, 25 kwietnia w "Sprawie dla reportera" poruszono dwie sprawy. Jedna dotyczyła walki kobiety z byłym mężem o wyegzekwowanie opieki nad córkami, a druga założycielki przedszkola terapeutycznego. W pierwszej części programu w studiu pojawił się Krzysztof Rutkowski.
Detektyw i Jaworowicz nie mogli odnaleźć wspólnego języka. - My nie legitymowaliśmy się legitymacją Rutkowski Patrol, ale legitymacjami dziennikarzy, którzy byli na miejscu - mówił o swoim udziale w sprawie. Jaworowicz nie wierzyła, co słyszy - Pan już jest teraz redaktorem? - spytała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Przemysław Babiarz powrócił do TVP po przerwie
- Ja również jestem dziennikarzem śledczym portalu, który znajduje się na terenie Wielkiej Brytanii, Londynu - mówił Rutkowski. Detektyw twierdzi, że nie reprezentuje nikogo w tej sprawie, ale adwokat Piotr Kaszewiak nie wyglądał na przekonanego.
Po tym, jak Rutkowski wymienił po raz kolejny nazwę swojego biura i przy okazji innych detektywów nazwał "nieudacznikami", Jaworowicz powiedziała dość. - Nie będę brać udziału w reklamie! - ukróciła detektywa gospodyni. Kilka minut później spokojnie przeszła do drugiego tematu odcinka.
Elżbieta Jaworowicz w TVP
Przypomnijmy, że Jaworowicz prowadzi swój magazyn interwencyjny od 1983 r. Choć ma dziś 78 lat, to nie zanosi się na to, by zamierzała zakończyć karierę. Wielu myślało, że czystki w mediach państwowych dosięgną również ją, ale "Sprawa dla reportera" to program nieustannie budzący duże emocje i widzowie nie wyobrażają sobie, by mogło w nim zabraknąć słynnej gospodyni.
Inna sprawa, że program od lat jest krytykowany za eksploatację patologii i tanią sensację. Dochodziło nawet do tego, że pojawiały się w nim piosenki disco polo. W jednym z takich przypadków kobieta opowiadająca o dramatycznej historii rozwodowej i walce o prawa do dzieci musiała na koniec słuchać wykonywanego w studiu utworu "Żono moja" zespołu Masters.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.