Pielęgniarz i rzecznik prasowy Protestu Medyków Gilbert Kolbe w niedzielę był gościem w programie TVP "Pytanie na Śniadanie". Medyk wspiera protesty pracowników ochrony zdrowia, dlatego sekundę przed wejściem na antenę doczepił do koszuli plakietkę z napisem: "Popieram protest pracowników ochrony zdrowia".
Zrobiłem to w momencie, kiedy kamera została na mnie skierowana, tak by nikt nie miał wątpliwości, że to robię i tak, by nikt nie mógł mi powiedzieć, żebym tego nie robił - mówi pielęgniarz w rozmowie z o2.pl.
Zachowanie medyka skomentował na antenie Tomasz Kammel. - Życzymy, żebyś nie musiał nigdy cichaczem plakietek przypinać przed naszą rozmową - powiedział prowadzący. - Mam nadzieję, że państwa szefowie też tak będą do tego podchodzić - odpowiedział gość.
"Tego się spodziewałem"
Kolbe powiedział, że do programu "Pytanie na Śniadanie" został zaproszony już po raz czwarty. - Ostatni raz byłem w lipcu ubiegłego roku i już wtedy mówiłem o braku personelu w szpitalach - mówi nasz rozmówca.
Zapytaliśmy pielęgniarza, czy czuje się urażony, że jego wypowiedzi, które mogłyby być pomocne dla wielu pacjentów, zniknęły ze strony TVP. - Nie czuję się urażony, że skasowano ten materiał, bo się tego spodziewałem, natomiast od dłuższego czasu czuję się urażony zachowaniem Ministerstwa Zdrowia. Tym jestem rzeczywiście urażony - podkreśla Gilbert Kolbe.
"Myślę, że zostałem wpisany na czarną listę gości TVP"
Kolbe przypuszcza, że to był jego ostatnio występ w "Pytaniu na Śniadanie". - Podejrzewam, że w TVP to ja już nie zagoszczę - wyznał medyk.
Myślę, że zostałem wpisany na czarną listę gości TVP. Gdyby mnie zaprosili ponownie, to pewnie bym przyjął zaproszenie, ale już wiedzą, czego mogą się spodziewać - mówi pielęgniarz w rozmowie z o2.pl.
W sprawie niedzielnego występu Gilberta Kolbe i nagrania, które zniknęło z oficjalnej strony "Pytania na Śniadanie", kontaktowaliśmy się z TVP, ale do chwili publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi na przesłane pytania.
"Chciałem przebić bańkę informacyjną"
Mimo wszystko Gilbert Kolbe jest zadowolony, że wystąpił w programie, gdyż mógł dotrzeć do odbiorców Telewizji Publicznej. - TVP pokazało to, na czym mi zależało. Chciałem przebić pewną bańkę informacyjną, jaka panuje w mediach publicznych w kwestii tego, że ochrona zdrowia "jakoś" sobie radzi z pandemią. Bardzo mi na tym zależało, żeby tę bańkę przebić i moim zdaniem to się udało, bo do widzów, którzy oglądali ten program, dotarł mój przekaz - tłumaczy nasz rozmówca.
Kolbe wylicza też problemy, z jakimi zmaga się ochrona zdrowia, szczególnie w dobie pandemii. - Nasz rząd nie chce się zmierzyć z poważnym problemem ochrony zdrowia, jakim jest m.in. brak personelu. Nie chcę, żeby to też wybrzmiało tak, że to tylko obecny rząd nie chce się zmierzyć z tymi problemami, bo to są problemy wieloletnie. Ochrona zdrowia od 30 lat nie została solidnie i dobrze zmodernizowana - tłumaczy pielęgniarz.
Pandemia bardzo dobitnie pokazała, że system ochrony zdrowia trzyma się na skrawku nitki. Opinia publiczna spodziewa się, że skoro medycy mówią, że ochrona zdrowia padnie, to będzie to spektakularne, że ludzie będą umierać na ulicy - mówi Kolbe.
Czytaj także: Kukiz ma już dość "widowisk". Mówi o alkoholu w Sejmie
- Nie będzie to tak wyglądało. Owszem ludzie z koronawirusem będą przyjmowani do szpitali w pewnej ilości, natomiast liczba nadmiarowych zgonów będzie znacznie wyższa. Ludzie, którzy mają planowe zabiegi, którzy potrzebują nagłej pomocy, będą mieli problem z przyjęciem do szpitala. I znowu wrócimy do tematu kolejek karetek, do tego, że pogotowia jeżdżą kilkaset kilometrów, żeby znaleźć wolne miejsce w szpitalu, a przede wszystkim pacjenci będą umierać w domu, zwłaszcza przewlekle chorzy - tłumaczy medyk.
Pielęgniarz twierdzi, że o ile na początku pandemii rząd mówił dużo o ciężkiej pracy medyków, tak obecnie, kiedy mamy już czwartą, a właściwie nawet piątą falę, mówi się o tym niewiele.
- Na początku pandemii byliśmy bohaterami, mówiono o tym, jak walczymy. Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że tak się stara, by walczyć z pandemią, natomiast absolutnie w ich słowach nie wybrzmiewa to, że jesteśmy zmęczeni, że są nam jakkolwiek wdzięczni za naszą pracę - mówi nasz rozmówca.
Walczymy z pandemią od dwóch lat, a rządzącym umknęło, że medycy mogą być zmęczeni. To są dwa lata okupione ogromnymi liczbami nadgodzin, różnymi chorobami związanymi m.in. z koronawirusem czy z przemęczeniem - podkreśla pielęgniarz.
Dodaje, że jednym z rozwiązań jest trafienie do licealistów, do ludzi młodych, by wybierali kierunki medyczne oraz przekonanie ich, by nie wyjeżdżali za granicę.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.