74-letni fotoreporter "Tygodnika Solidarność" został postrzelony przez policjantów w twarz podczas Marszu Niepodległości w Warszawie. Tomasz Gutry niemal stracił oko. Pytany o to, jak doszło do tej sytuacji, powiedział: "No strzelił do mnie".
Robiłem zdjęcia. Tłum daleko już uciekł. Za mną 10 metrów, albo więcej nie było już ludzi - tłumaczy fotoreporter "Tygodnika Solidarność".
Portal tysol.pl podawał w środę po Marszu Niepodległości, że fotoreporter "został postrzelony" podczas marszu. "Według relacji Tomasza Gutrego, miał do niego strzelić z kilku metrów policjant. Gumowy pocisk utkwił w twarzy naszego fotoreportera, który obecnie przebywa w szpitalu, gdzie czeka go operacja"- czytamy na portalu.
Czytaj także: Marsz Niepodległości. Fotoreporter prawie stracił oko
Poszkodowany 74-latek trafił do szpitala. Pytany w czwartek na antenie Polsat News o wypadek i samopoczucie odpowiedział, że czyje się "w miarę dobrze".
Jestem po operacji, która zakończyła się po godz. 23, a o godz. 2 w nocy przyszła policja i zabrała ten nabój, który był wbity w policzek- mówił Gutry.
Fotoreporter dodał, że prawdopodobnie pozostanie w szpitalu do piątku. Według jego relacji, gdy został zraniony, robił zdjęcia w rejonie Ronda de Gaulle'a.
Ja byłem w odległości około 10 metrów. Stałem i robiłem kilka zdjęć, więc powinni zauważyć - wyjaśnia fotoreporter.
Zapytany, czy słyszał jakieś policyjne wezwanie, by opuścić to miejsce, odpowiedział, że nic nie słyszał.
Leciały petardy (..) Tłum szedł do przodu. Później wyskoczyli od Nowego Światu policjanci. Tłum uciekł. Ja jeszcze zrobiłem parę zdjęć policjantów z różnych stron. Tłum daleko już uciekł. Za mną 10, albo więcej metrów już nie było ludzi - relacjonował fotoreporter w Polsat News.
Tomasz Gutry na pytanie czy miał jakieś emblematy, albo czy mówił funkcjonariuszom, że jest fotoreporterem wytłumaczył, że panował duży hałas, a on miał aparat fotograficzny, dużego Nikona na szyi.
Tomasz Gutry stanowczo mówi, że nie chce rozmawiać z policjantami.
Jeszcze nie rozmawiali, bo jak przyjdą do szpitala do ich wyrzucę (...) Oni w ogóle nie zareagowali. Jakaś dziewczyna zaprowadziła mnie do pogotowia, a pogotowie zawiozło mnie do szpitala na Szaserów - powiedział Gutry.
Mężczyzna dodaje, że oczekuje przeprosin od policji i zapowiada, że wystąpi o odszkodowanie.
Wszyscy żądają, żebym wystąpił o odszkodowanie. Zrobię to - mówi Gutry.
Stanowisko policji ws. postrzelonego fotoreportera z Warszawy
Do zdarzenia odniósł się rzecznik Komendy stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.
Bardzo często tam, gdzie są używane środki przymusu bezpośredniego pojawiają się takie sytuacje, między linią policjantów, a osób protestujących pojawiają się dziennikarze, fotoreporterzy (…), ale niestety mogą się zdarzyć takie sytuacje, że część osób może odnieść obrażenia - powiedział podczas konferencji prasowej rzecznik Komendy stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.
Rzecznik policji wyraził też współczucie dla poszkodowanego fotoreportera.
Szczególnie przykro jest nam z powodu wczorajszego wydarzenia związanego z jednym fotoreporterów, który doznał obrażeń, dlatego od wczoraj ta sprawa jest wyjaśniana z polecenia komendanta stołecznego policji - powiedział Marczak
Policja zapewnia, że od środy wydział kontroli policji prowadzi działania mające wyjaśnić przyczyny zdarzenia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.