Do dramatu doszło podczas rodzinnych wakacji w Cancun w Meksyku w czerwcu br. 12-letni Charlie Buhl został zaatakowany przez potężnego krokodyla o długości niemal 4 metrów.
Chłopiec bawił się w chowanego z kolegami. Charlie ukrywał się przed nimi na schodach prowadzących do laguny, kiedy gigantyczny gad rzucił się na niego i wciągnął go pod wodę. 12-latek próbował wydostać się z wody, łapiąc się za schody, jednak krokodyl miał dużo więcej siły.
Na ratunek nastolatkowi ruszyli mężczyźni, którzy byli w okolicy. Jeden zaczął wyciągać Charliego z paszczy krokodyla, podczas gdy trzech innych uderzyło i kopało gada oraz zakrywało mu oczy poduszką z basenu. Kiedy mama chłopca Jennifer Buhl przybiegła na miejsce, nastolatek wciąż był pod wodą.
Chłopiec czuł się tak, jakby został "pchnięty nożem"
Charlie powiedział, że doskonale pamięta moment ataku. "Czułem się, jakbym został dźgnięty nożem" - wyznał chłopiec. Mama chłopca twierdzi, że schody prowadzące do laguny nie były zabezpieczone, nie było tam również żadnego ostrzeżenia informującego, że w okolicy mogą znajdować się krokodyle.
Po 30 minutach na miejsca przyjechała karetka pogotowia. Medycy poinformowali mamę Charliego, że obrażenia jej syna są "niezwykle poważne" i "prawdopodobnie straci nogę". Rodzina musiała zostać w Meksyku cztery tygodnie dłużej, ponieważ Charlie miał kilka operacji w szpitalu w Cancun.
Na szczęście lekarze uratowali nogę chłopca. Obecnie chłopiec czuje się dobrze. O dramatycznym zdarzeniu informują amerykańskie portale i telewizje. "Chcę tylko, aby ludzie wiedzieli, że mogą tam umrzeć" - ostrzega innych 12-latek.
Hotel, obok którego doszło do dramatu i jednocześnie miejsce, gdzie przebywała rodzina, oświadczył, że jest "głęboko zasmucony incydentem" i "kontynuuje pomoc rodzinie". Ponadto poinformował, że w pobliżu miejsca, gdzie doszło do wypadku, zainstalowano znaki ostrzegawcze i ogrodzenie, by zapobiec kolejnym atakom.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.