20 sierpnia prawie setka dzieci wyjechała z angielskiego Rugby do włoskiego Rimini. 22 sierpnia cała grupa wraz z opiekunami udała się na niestrzeżoną plażę. Gdy uczestnicy kolonii weszli do wody, 13-letni Jakub zaczął się topić.
Podjęto czynności reanimacyjne, ale one nie przywróciły czynności życiowych - przekazała redakcji "Interwencji" Polsatu Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarze "Interwencji" Polsatu dotarli do rodziców chłopca. Wskazują oni, że wraz z ich 13-letnim synem topiło się trzech nastolatków. Dwóch udało się uratować.
Biegałyśmy po plaży, szukałyśmy Kuby, prosiłyśmy też, żeby przez megafon było powiedziane, że zaginęło nam dziecko. Zadzwoniłam numer alarmowy. Mniej więcej dwie i pół, trzy godziny po tym jak Kuba zaginął, morze wyrzuciło go kawałek dalej na plażę - przekazała w rozmowie z dziennikarzami Polsatu Adrianna Kudajewska, opiekunka kolonijna zajmująca się inną grupą.
Z ustaleń dziennikarzy "Interwencji" wynika, że dzieci weszły do wody, mimo że na plaży wisiała czerwona flaga. Rodzice zmarłego nastolatka mają pretensje do właścicielki biura podróży, które organizowało kolonie. W ich opinii kobieta "chciała zaoszczędzić 250 euro".
Prokuratura w Siedlcach bada sprawę. Śledczy ustalają, czy zachowanie opiekunów lub organizatorów wycieczki mogło przyczynić się do śmierci 13-latka. Biuro podróży zarejestrowane w Wielkiej Brytanii prowadzi Polka. Kobieta nie ma sobie nic do zarzucenia. Na ten moment nie została też przesłuchana przez polskie służby.