Do tragedii doszło 17 marca w Buczy pod Kijowem. Jak informuje na Facebooku kijowski szpital Ohmatdyt, tego dnia 14-letni Jura udał się wraz z ojcem do centrum miasta po pomoc i lekarstwa. Bucza bowiem znajduje się w środku kryzysu humanitarnego, w rodzinnym domu chłopca przez ponad dwa tygodnie nie było gazu, elektryczności ani wody.
Czytaj także: Białoruś boi się inwazji Rosji? Dziwne ruchy Łukaszenki
Jechaliśmy na rowerach, kiedy rosyjski żołnierz wyszedł zza rogu. Zatrzymaliśmy się, podnieśliśmy ręce i powiedzieliśmy, że nie mamy broni. Ale żołnierz zaczął strzelać do ojca, ten upadł na ziemię. Wtedy wojsko zaczęło do mnie strzelać, dwie kule trafiły w moją rękę. Ja też upadłem. Żołnierz postrzelił mnie w kaptur, kula ledwo ominęła moją głowę - powiedział Jura, cytowany w poście szpitala na portalu społecznościowym.
Jak wynika z relacji Jury, chłopak leżał na ziemi jeszcze przez kilka minut, a gdy wojskowy odszedł, pobiegł do najbliższego schronu, gdzie otrzymał pomoc medyczną. Potem nastolatek wrócił do domu i opowiedział o śmierci ojca. Mężczyzna miał zaledwie 47 lat.
Żołnierze zabrali portfel i telefon
Przez dwa dni rodzina nie mogła odebrać ciała ojca. Kiedy w końcu to zrobili, zauważyli, że na jego ręce nie ma już białego bandaża, identyfikującego go jako cywila. Ponadto rosyjscy żołnierze zabrali jego telefon, portfel, a nawet klucze do domu - wyznał syn zamordowanego.
Żona ofiary mówi, że strzały były celowo śmiertelne: 47-latek został bowiem postrzelony w serce i głowę. Rodzina musiała pochować mężczyznę sama, na podwórku swojego domu. - Moi trzej synowie stracili ojca. Zrozumiałam, że muszę się stamtąd wydostać i jak najszybciej uratować dzieci i siebie - powiedziała Alla Neczepurenko, żona ofiary i matka Jury.
Powiedziano nam, że 19 marca będzie "zielony korytarz", ale musieliśmy dotrzeć na miejsce zbiórki sami. Szliśmy ulicą, gdzie mój mąż został zastrzelony i co sekundę modliliśmy się o życie. W pobliżu usłyszeliśmy wybuchy, zatrzymali nas rosyjscy mordercy. Byliśmy gotowi pożegnać się z naszym życiem w każdej chwili - dodała kobieta.
Rodzinie udało się ewakuować się w rejon Czerkasów, a w poniedziałek przybyli do szpitala Ohmatdyt w Kijowie, gdzie 14-latek został poddany leczeniu. Chłopiec został raniony w ramię, przedramię i palec. Obrażenia nie zagrażają jego życiu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.