Do makabrycznego zdarzenia w Głowaczowej doszło w poniedziałek wieczorem. 15-letni chłopak zadzwonił na numer alarmowy z informacją, że zabił swoją siostrę.
Na miejsce przyjechała karetka i policja. Ciało dziewczyny znaleziono w piwnicy. Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy w rozmowie z Gazetą Wyborczą powiedział, że chłopak przyznał policjantom w radiowozie, że "coś" kazało mu zabić siostrę. Miał przy sobie również notatnik. W chwili zdarzenia rodzicie nastolatków byli w kościele.
Nastolatek najpierw zaczął uderzać dziewczynę 84-centymetrowym kijem bejsbolowym. Później zadał jej kilkanaście ciosów nożem. Gdy zauważył, że dziewczyna nie żyje, przeciągnął jej ciało przez mieszkanie i zrzucił ze schodów do piwnicy. Najprawdopodobniej jeszcze wtedy zadał jej kilka ciosów nożem.
Sam zadzwonił pod numer alarmowy. Od razu przyznał się do morderstwa. Jak relacjonuje Jacek Żak w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", już w środę chłopak usłyszał zarzuty morderstwa. Został zatrzymany na trzy miesiące w ośrodku dla nieletnich.
Sąd zdecyduje, czy 15-latek za taki czyn będzie sądzony jak dorosły. Pozostaje również kwestia zdrowia psychicznego nastolatka. Jak podają media był spokojnym uczniem, który nie sprawiał problemów.
Nie leczył się psychiatrycznie. Nie sprawiał również wrażenia, jakoby takiej pomocy potrzebował. Z relacji "Gazety Wyborczej" wynika, że z zapisków, które miał w notatniku, może wynikać, że cierpiał na depresję.
Policja zatrzymała prywatne rzeczy sprawcy. Przeszukane zostaną notatniki i komputer. Jak podaje "Wyborcza" po rozmowie z prokuratorem okazało się, że chłopak miał problemy zdrowotne i leczył się również onkologicznie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.