Władimir Putin 21 września ogłosił, że w kraju zostanie przeprowadzona "częściowa mobilizacja". Zgodnie z deklaracjami, władze chcą zrekrutować (oficjalnie) 300 tys. rezerwistów z doświadczeniem wojskowym. Wszyscy zostaną wysłani do Ukrainy, by wspomóc armię, która poniosła serię porażek m.in. w obwodzie charkowskim.
Poborowi chwytają się różnych sposobów, aby uchronić się przed wyjazdem na front. Niektórzy topią problemy w alkoholu, inni z premedytacją łamią kończyny. Część poborowych zgłasza się jednak do wojska lub są powoływani siłą, szczególnie w odległych krańcach Rosji.
Portal Vot-Tak zapytał wezwanych do wojska Rosjan, co myślą o mobilizacji i czy chcą walczyć w Ukrainie. Jednym z nich jest 20-letni Walerij z obwodu saratowskiego.
22 września dostałem wezwanie do komisji poborowej. Teraz, rozumiesz, jeśli odmówię to dostanę 20 albo 200 tysięcy rubli grzywny [1700 – 17 tysięcy złotych]. Jak żyję, takich pieniędzy nie widziałem. To jakieś piekło. Tylko w mojej wsi w ciągu dwóch dni karty mobilizacyjne dostało 30 osób. To prawie połowa mężczyzn we wsi - tłumaczy mężczyzna.
- Nigdy w życiu nikogo nie zabiłem i nie planuję tego robić (...) Ja już niczego się nie boję i w nic nie wierzę. Mam to już w d***e. Poza mamą nikt mnie nie kocha, nie docenia. To jak samobójstwo, rozumiecie? To takie uczucie, jakby cały świat się od ciebie odwrócił - dodaje rozgoryczony młodzieniec.
Na portalu czytamy także historię 50-letniego Ignata.
Przyszli pod adres mojego zameldowania – nie otworzyłem. Potem dzwonili na komórkę – nie odebrałem. W końcu nakleili na drzwi kartę mobilizacyjną z żądaniem stawienia się w wojenkomacie. Oczywiście, że mnie to przeraziło. Pierwsze, o czym pomyślałem, to dzieci. Co z nimi będzie, jeśli mnie wezmą. Nigdy nie myślałem o tym, by iść na front. Muszę coś wymyślić. Myślę, że najpierw przeczekam w innym obwodzie. Na razie nie wiadomo, co będzie dalej - tłumaczy.
Wezwanie nawet do kobiet
Jak się okazuje, wezwanie do wojska dostała nawet... 35-letnia Anna. Kobieta tłumaczy, że podlega obowiązkowi służby wojskowej, bo ma specjalizację wojskową.
Mam pięcioletnią córeczkę, nie mam jej komu zostawić. Mam nadzieję, że wezmą to pod uwagę i nie wyślą mnie na wojnę. Inaczej będę musiała poprosić o pomoc babcię i byłego męża. Moja mama pracuje w państwowej drukarni Goznak. U nich tylko pierwszego dnia zmobilizowali 27 osób. Drugiego 18 czy 19 ludzi - tłumaczy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.