6 września, w poniedziałek odbyła się specjalna konferencja prasowa, na której wypowiedziała się siostra Łukasza. Wiktoria Łągiewka nie ma wątpliwości, że to policja zamordowała jej brata, a Łukasz nie zrobił mundurowym nic złego.
Brutalna interwencja policji
Wiktoria wyjaśniła, że 1 sierpnia Łukasz wysyłał do rodziny niepokojące SMS-y, które wskazywały, że ma intencje samobójcze. Obawiając się o stan 29-latka sprawa została zgłoszona na policję. Jednak, zamiast udzielić pomocy, policja potraktowała Łukasza jak przestępcę.
Tej nocy usłyszałam, że ta akcja "wyglądała standardowo". To nie była "standardowa akcja" - jeżeli tak wygląda każda akcja, to ja nie widzę przyszłości dla tego kraju, bo po prostu na moich oczach, na oczach mojego ojca, zamordowali mojego brata - powiedziała Wiktoria Łągiewka.
2 sierpnia około 1:00 w nocy do mieszkania 29-latka przyjechali strażacy i policjanci. Przestraszony Łukasz nie chciał im otworzyć, myślał, że ktoś próbuje się do niego włamać, zaczął sam dzwonić do swojej rodziny i po służby. Kilku policjantom udało się w końcu dostać do środka - Łukasz został siłą wyciągnięty z domu i obezwładniony. Podano mu środki uspokajając. Zmarł następnego dnia w szpitalu -stwierdzono u niego z powodu obrzęku mózgu.
Zdaniem policji brutalna interwencja miała uzasadnienie - Łukasz chciał zaatakować mundurowych przy użyciu noża. Wiktoria z kolei tłumaczy, że jej brat nie chciał nikogo atakować. Miał depresję i był przestraszony.
Okładali go po całym ciele, brutalnie. Przyduszali mu szyję kolanem. Wywlekli go na korytarz, gdzie dostał jeszcze dwa bardzo mocne ciosy pięścią w głowę. Katowali go kilka minut. Krew była wszędzie. Później wynieśli go do karetki – relacjonowała wcześniej Wiktoria.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu potwierdza, że zachowanie Łukasza zmusiło mundurowych do zastosowania środków obezwładniających. Rodzina i strażacy obecni na miejscu zdarzenia nie widzieli jednak noża, o którym mówili policjanci.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.