Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Beata Bialik
Beata Bialik | 
aktualizacja 

300 tysięcy trumien. Eksperci załamują ręce

570

Co roku pod ziemię trafia blisko 300 tysięcy trumien, a na nich lakier, trujące impregnaty do drewna, metalowe okucia i ozdobne tkaniny z dodatkiem sztucznych nici. A gdyby tak ziemia przyjmowała nas po śmierci bez tego całego kulturowego sztafażu?

300 tysięcy trumien. Eksperci załamują ręce
W Polsce umiera codziennie ponad tysiąc osób, a rocznie do ziemi trafia ok. 300 tys. trumien (Getty Images, Philippe Lissac / Godong)

Marta i Anna* mamę pochowały pół roku temu. Chorowała od dawna, dlatego jak zadzwonili ze szpitala z informacją o śmierci, córki nie były zaskoczone. Marta pokazuje świadectwo kremacji.

Taka była jej ostatnia wola. Często powtarzała, że nie chce by w trumnie jadły ją robaki - tłumaczy.

Za to mamie bardzo zależało, żeby leżeć w rodzinnym grobowcu, więc urnę z prochami siostry ustawiły na płycie. Wcześniej wybrały dla mamy ostatnią sukienkę. Krótką, granatową, takie lubiła najbardziej. Sprawdziły skład materiału i czy nie ma żadnych metalowych dodatków. To ważne przy kremacji ze względów ekologicznych. Rodzaj stroju i trumny w tym przypadku określają specjalne przepisy.

Ale więcej wymogów dotyczących spopielania ciał w Polsce w zasadzie nie ma. Świadectwo kremacji podpisem zatwierdza pracownik krematorium, na jego podstawie wydawane jest ciało, a dokument stanowi podstawę rozliczeń dla ZUS-u. Poza tym prawo jest dość liberalne.

Przed kremacją zwłoki chowane są w drewnianej lub kartonowej trumnie, bez metalowych zdobień, okuć czy śladów lakieru. Niby ekologicznie, ale np. w Skandynawii ciała przed kremacją zawija się w specjalny całun. W Polsce zwłoki są spopielane w ubraniach.

Michał Dragan, przedstawiciel produkującej piece kremacyjne firmy TABO, w wywiadzie dla "Dziennika Wschodniego" mówił wprost, że czasem spalane są poliestrowe garnitury czy gumowe buty. Najprostsze piece kremacyjne nie mają filtrów, więc wszystkie spaliny bezpośrednio z komina przedostają się do atmosfery. Na szczęście to rzadka praktyka. Dużo zależy od rodzaju pieca.

Jeśli kremacja odbywa się w nagrzanym piecu, to automatycznie z całego procesu odpadają wszystkie emisje związane ze spalaniem paliwa. Jeśli piec ma jeszcze kanał spalinowy, to w tym kanale możliwe jest dopalenie spalin lub ich redukcja m.in. za pomocą odpowiednich reakcji fizycznych, chemicznych lub filtrów - tłumaczył w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim".

Jednak mimo ryzyka związanego z zanieczyszczonym powietrzem, kremacja to wciąż dużo bardziej ekologiczna forma pochówku niż pogrzeb, także ze względu na zajmowane miejsce. By to zobaczyć, wystarczy wybrać się na dowolny cmentarz w większym mieście.

300 tysięcy trumien rocznie

Odwiedzam Cmentarz Zwierzyniecki na krakowskim Salwatorze, gdzie obok tradycyjnych mogił znajdują się kolumbaria. To coś na kształt półek na prochy, gdzie stawiane są urny. Spacer pomiędzy nimi przypomina wizytę w bibliotece. Regały stoją w równiutkich rzędach, a każdy mieści tyle, co trzydzieści sześć tradycyjnych grobowców.

To istotna różnica, zwłaszcza że eksperci biją na alarm, że miejsc na cmentarzach zaczyna dramatycznie brakować. Tylko w Polsce dziennie umiera ponad tysiąc osób, a największa nekropolia, zlokalizowany w Szczecinie Cmentarz Centralny zajmuje powierzchnię 173 hektarów. Co roku pod ziemię trafia blisko 300 tysięcy trumien - "opakowania" dla ciał po śmierci, które będą rozkładały się przez setki lat.

Kolumbaria na cmentarzu  Zwierzynieckim w Krakowie przypominają bibliotekę
Kolumbaria na cmentarzu Zwierzynieckim w Krakowie przypominają bibliotekę (archiwum prywatne, Beata Bialik)

A gdyby zrezygnować z tego kulturowego sztafażu? Ciało uległoby rozkładowi w kilka tygodni po zgonie. Z chwilą gdy przestajemy oddychać, rozpoczyna się obumieranie komórek. Po kilku dniach bakterie zaczynają rozkładać cukry, tłuszcze i białko. Organizm wydziela kwasy i lotne gazy. Ciało powoli ulega rozkładowi, staje się siedliskiem dla innych form życia. Zmienia kolor, zlewa się z ziemią. Zanikają mięśnie, wszystko w nim sukcesywnie wysycha. Po dwóch tygodniach widoczne są już kości, a wnętrzności całkowicie tracą zapach. Ciało kruszeje. Człowiek znika.

Opuszczone grobowce zagarniają dla siebie rośliny
Opuszczone grobowce zagarniają dla siebie rośliny (archiwum prywatne, Beata Bialik)

Dlatego stare, opuszczone cmentarze tak chętnie zagarnia przyroda. Często stają się przez to obiektem badań biologów. Pisze o tym Leszek Majgier, doktor nauk o ziemi na Uniwersytecie Śląskim, w pracy badawczej dotyczącej roślin na porzuconych cmentarzach w Krainie Wielkich Jezior. - Cmentarze są ważnym elementem krajobrazu kulturowego, zawierającym wiele walorów antropogenicznych, a także przyrodniczych - pisze naukowiec.

Ale nie trzeba naukowych analiz, by dostrzec wpływ przyrody na opuszczone nekropolie, wystarczy po prostu pójść na spacer. Zarastający opuszczone cmentarzyska starodrzew, mchy otulające kamienie czy bujne powoje na niewidocznych już całkiem mogiłach są miejscem do życia dla ptaków i rzadkich gatunków zwierząt. Miejsca te same w sobie stają się ekologiczną enklawą, samodzielnym systemem, któremu warto zapewnić trwałość.

Właśnie o ich ocalenie starają się aktywiści skupieni wokół inicjatywy (Nie)zapomniane cmentarze. Początkowo działający projektowo z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, od kilku lat zabiegają o nowelizację ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych, pochodzącą jeszcze z 1959 roku. Inicjatywę współtworzą przedstawiciele związków wyznaniowych, konserwatorzy zabytków, nauczyciele i akademicy, ale także ekolodzy i obrońcy przyrody, którym właśnie ten aspekt pochówku jest szczególnie bliski.

"Nadmiar pamięci" na cmentarzach

- Problemem na polskich cmentarzach jest częsty "nadmiar pamięci" - zauważa Edward Marszałek, współautor książki "Uszanujmy zmarłych. Problematyka ochrony starych cmentarzy i perspektyw prawa pogrzebowego". - Patrząc na ten temat globalnie, trzeba głośno mówić o zupełnie realnym problemie, jaki sprawiamy naszemu przyrodniczemu otoczeniu, fundując mu dodatkowy wpływ na efekt cieplarniany. Przecież to setki milionów zniczy emitujących nie tylko dwutlenek węgla, ale i pochodne spalania, użytych do produkcji wosku, parafiny, stearyny czy plastiku – niestety, najczęściej złej jakości. Według badań prowadzonych na świecie, substancje ulatniające się podczas spalania zniczy, m.in. toluen i benzen, mają właściwości rakotwórcze - podkreśla Marszałek.

Problem śmieci na polskich cmentarzach wciąż rośnie. Miesięcznie z cmentarza na Powązkach w Warszawie odbieranych jest średnio ok. 30 wielkogabarytowych kontenerów. Rocznie to około 32-35 tys. ton odpadów – zniczy, wiązanek, kwiatów i innych dekoracji. Mniej więcej tyle, ile produkują średnio mieszkańcy 100-tysięcznego miasta.

Właśnie w miastach ten problem widać najmocniej. I tu lokalnie szuka się rozwiązań. Na przykład w Kutnie, gdzie jeden z radnych złożył interpelację, w której domaga się selektywnej zbiórki odpadów na cmentarzach komunalnych, albo w Krośnie, gdzie leśnicy z Polskiego Towarzystwa Leśnego propagują zwyczaj, żeby w miejsce kwiatów zanosić na mogiły gałązkę jodły lub świerka, przewiązaną biodegradowalną wstążeczką. Apelują też o niepalenie zniczy na leśnych mogiłach. W Cieszynie Adrian Korczago, biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego i doktor teologii ewangelickiej nawoływał przed dwoma laty do wiernych:

Nie zamieniajmy grobów naszych bliskich na giełdę roślinności czy stoisko targowe najnowszych wzorów coraz bardziej pompatycznych zniczy! Zadbajmy o środowisko, by nie trzeba było powiększać naszych cmentarzy, bo coraz więcej osób będzie odchodziło wskutek zanieczyszczenia naszej planety - mówił na łamach "Gazety Wyborczej". To właśnie w jego diecezji, zamiast wydawać pieniądze na dekoracje grobów w 2020 roku, wierni zebrali ponad 20 tys. zł, za które kupiono sprzęt medyczny dla Szpitala Śląskiego w Cieszynie.

To równowartość kosztów, jakie trzeba ponieść w Polsce przy ceremonii pogrzebowej. Wykupienie kwatery, opłacenie księdza i nagrobek znacząco przekraczają kwotę 4 tysięcy zasiłku pogrzebowego, gwarantowaną przez państwo.

W Polsce nie ma też możliwości rozsypywania ludzkich prochów nad morzem lub w górach, choć spopielone szczątki ludzkie nie są biologicznie aktywne. Zakazuje tego ustawa sprzed sześćdziesięciu lat. A grzywna za taki czyn wynosi 5 tys. zł, czyli i tak jest warta zaledwie jedną czwartą kosztów tradycyjnego pogrzebu.

Pochówek ekologiczny. Na czym to polega?

Coraz głośniej mówi się o tańszych i łatwiejszych w obsłudze ekologicznych pochówkach, choć w Polsce wciąż są ekstrawagancką nowością. Zapoczątkowano je w Wielkiej Brytanii w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Tak opisuje to prof. Anna Kubiak, tanatolożka, w tekście "Pochówki i cmentarze ekologiczne":

- W ciągu niespełna dwóch dekad założono tam około 300 ekologicznych cmentarzy. Pierwszy taki cmentarz powstał w 1993 r. - Carlisle Cemetery w Wielkiej Brytanii. W Niemczech od 2000 roku założono blisko sto takich miejsc wiecznego spoczynku. Ponadto ekocmentarze są powszechnie spotykane w Australii, Nowej Zelandii, Holandii, Irlandii, Hiszpanii oraz we Włoszech.

Pochówek ekologiczny polega na tym, że ciało przygotowywane do pochówku nie zawiera żadnych chemicznych konserwantów, więc nie może być balsamowane. Ubranie musi być wykonane z naturalnych materiałów, jak len czy bawełna. Polskie firmy proponują też lniane całuny. Zmarli grzebani są w biodegradowalnych trumnach, wykonanych z miękkiego drzewa (osika, topola, wierzba, świerk, jodła), wikliny, kartonu, czy też ręcznie wyplatanych z włókien bambusowych lub liści bananowca.

Eksperci prognozują, że zmiany w tradycyjnym pochówku powoli zachodzą też w Polsce. Już w podsumowaniu 2020 roku zakłady pogrzebowe w większych miastach deklarowały, że 80 proc. klientów wybierało kremację ze względów finansowych. Trumny z kartonu lub lekkiego drewna wykorzystywane w procesie kremacji są o wiele tańsze. Ich ceny zaczynają się już od 150 złotych, czyli dziesięciokrotnie mniej niż w przypadku przeciętnej ceny trumny używanej w klasycznym pochówku.

Ale na nowinki w postaci ekourn w kształcie żołędzia, kompostowania prochów lub akwamacji, podczas której ludzkie ciało rozpuszcza się w wodzie, w Polsce przyjdzie nam jeszcze poczekać. Pomysł tzw. "ogrodów pamięci", gdzie rozsypywanie ludzkich prochów bezpośrednio do gleby proponowała Lewica, przepadł w Sejmie, na zmiany oporne jest także lobby z branży funeralnej. Ale nie tylko. Tradycja grzebania zmarłych mocno się trzyma w naszym społeczeństwie.

"Po co kombinować?"

Marta: - Czy zdecydowałabym się z mamy wyhodować drzewo? Raczej nie. Zależało nam z siostrą na tym, żeby pochować ją przede wszystkim godnie - podkreśla.

Na pomysł ekologicznych pochówków czy rozsypywanie prochów w ogrodzie pamięci krzywi się także pan Marian*. Grób żony w oddalonych od Krakowa Starachowicach odwiedza od dwudziestu lat, zawsze przed Wszystkimi Świętymi, by uniknąć tłoku na drodze i cmentarzu. Kupuje cztery duże znicze oraz wieniec z plastikową kokardą i sztucznymi ozdobami, w drodze na cmentarz i z powrotem spala 20 litrów benzyny.

Nie przekonują go szklane znicze z wymienialnym wkładem. - Kto to będzie mył? - pyta, omiatając granitową płytę. - Jeżdżę tu raz w roku, znicz się ubrudzi, deszcz go zaleje i co? Mam go niby do domu wieźć, żeby umyć i przywieźć przy następnej wizycie? Lepiej kupić nowy.

Ale zastrzega, że wieńca więcej kupować nie będzie. Pokazuje ten z ubiegłego roku. Sztuczne kwiatki zszarzały od spalin i pogody, wcale nie trzymają się dłużej niż te żywe w doniczkach. A każdy widzi, ile tego plastiku jest teraz we wszystkim, nie ma co więcej dokładać.

Pytam, czy gdyby 20 lat temu mógł wybrać dla żony mniej tradycyjny pochówek, zdecydowałby się na taką możliwość. - Rodzina żony by się nie zgodziła. Miejsce w grobowcu było, ja sam też tu będę z nimi leżał, po co kombinować?

Producenci zniczy prześcigają się w pomysłach na kształty i formy
Producenci zniczy prześcigają się w pomysłach na kształty i formy (archiwum prywatne, Beata Bialik)

W kolejce do kasy w jednym z dużych sklepów obserwuję parę. On sięga po biało-czarne znicze. Są sporych rozmiarów, z plastiku, leżą tuż przy kasach, by nikt nie zapomniał podczas zakupów o zbliżającym się święcie. W zestawach sprzedają je taniej. - Weźmy trzy - proponuje on, ale ona znacząco wskazuje na cenę.

- O zmarłych trzeba dbać - słyszę męski głos za plecami.

- O środowisko też - dodaje kobieta, a znicze wracają na piętrzącą się pod sufit paletę.

Beata Bialik, dziennikarka o2.pl

* imiona rozmówców zostały zmienione

Zobacz także: Jak zadbać o nagrobki przed Wszystkimi Świętymi? Sprawdzone sposoby na ich wyczyszczenie
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Patent na zamrożone szyby w aucie. Zapomnij o skrobaniu
Nie żyje Jaromir Netzel. Był znanym adwokatem i prezesem PZU
Ten trik pozwoli ci zaoszczędzić pieniądze. Wystarczy śrubokręt
Medytowali ze zwłokami, by zyskać supermoce. Policja odkryła 12 ciał
TVN odwoła się od kary KRRiT. "To godzi w wolność słowa"
Leśnicy przeszukują lasy. Chodzi o groźne szkodniki
Jak zrobić czarny czosnek? Przepis na niezwykły dodatek do dań
Tak odstraszysz gołębie z balkonu. Prosty i skuteczny sposób
Uderzyła w Ukrainę. Miasto zaatakowane międzykontynentalną rakietą balistyczną
W PRL-u dzieci się nim zajadały. Poznaj przepis na kultowy przysmak
TVN ukarany przez KRRiT za reportaż o o. Tadeuszu Rydzyku
Kasjerka Biedronki wrzuciła nagranie z pracy. Internauci zachwyceni
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić