Pan Andrzej z Łęgowa (woj. warmińsko-mazurskie) feralnego dnia wybrał się na przejażdżkę rowerową ze swoim niepełnosprawnym kuzynem Jackiem, którym się opiekuje. Mężczyźni udali się na chwilę na stację benzynową po coś do picia, a gdy wrócili, po ich rowerach nie było śladu - podaje "Fakt".
Przez bandytów prawie stracił nogę
Okazało się, że jednoślady zabrała grupa sześciu młodych opryszków. Bandyci chcieli pieniędzy za ich oddanie. W pewnym momencie pan Andrzej usłyszał wołanie o pomoc kuzyna. Agresorzy zaczęli go szarpać i podduszać. 31-latek bez chwili zawahania rzucił się na pomoc Jackowi.
Pierwszego powaliłem, natomiast drugi wyskoczył z jakimś narzędziem w ręku. Myślałem, że to pałka teleskopowa, a to była maczeta. Chciałem go kopnąć, wybić mu ją z ręki i wtedy przeciął mi kolano, rozwalając rzepkę! - pan Andrzej powiedział "Faktowi".
Nie wiadomo, jak tragicznie mogłaby potoczyć się ta sytuacja, gdyby nie w porę przybyły na miejsce patrol policji. Napastnicy zostali skuci i zabrani na komendę, a pan Andrzej trafił do szpitala, gdzie od razy poddano go operacji kolana. Rzepka była przecięta niemal na pół.
Lekarz powiedział, że gdyby cios byłby centymetr głębszy, miałbym niesprawną nogę do końca życia. Kuzynowi na szczęście nic się nie stało - powiedział 31-latek.
Sprawca, 25-letni Adam L. z Kisielic, usłyszał już zarzut usiłowania zabójstwa. Za popełnione czyny może mu grozić nawet dożywotnie pozbawienie wolności.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.