Trudną sytuację rodziny opisali dziennikarze programu "Interwencja" w Polsat News.
Pożar wybuchł w zaledwie 3 miesiące po śmierci matki obu mężczyzn. Zostali sami, obaj niepełnosprawni intelektualnie, młodszy w dodatku niedosłyszący. Została też ich siostra, która wyprowadziła się do chłopaka. Na ojca nie mogli liczyć.
Po pożarze zorganizowano zbiórkę na remont ich domu. Udało się uzbierać konkretną sumę pieniędzy. Starszy z braci, Dawid, chciał ruszyć z pracami remontowymi. Ale na to ojciec zgody nie wyraził. Tym sposobem zbiórka utknęła w martwym punkcie. Były fundusze, ale nie można było ich wydać.
Pani posłucha, były meble, było wszystko, zniszczyli mi wszystko. Nie wpuszczę ich, bo mnie się też należy, więcej niż im - mówi w rozmowie z "Interwencją" Polsat News Tadeusz Wielechowski, ojciec.
Panowie mają też siostrę, która mieszka z chłopakiem. Udało jej się wziąć do siebie młodszego z braci. Ale sama przyznaje, że nie jest łatwo bo dom, w którym mieszka, nie należy do niej.
Życie w kurniku
Starszy z braci, Dawid, zamieszkał w pobliskim budynku, który do niedawna pełnił funkcję kurnika. W środku wyłożył materac, postawił dwupalnikową kuchenkę. Nie ma ani ogrzewania, ani prądu czy ciepłej wody.
Jak ostatnio przymrozek był, to zimnawo było. To i tak dobrze, że sąsiad dał plandekę, bo jak burza przyszła, to zaczęło lecieć. Ciężko jest, ale trzeba sobie jakoś radzić - przyznaje Dawid Wielechowski.
Sam wykonuje prace dorywcze i nie stać go na wynajem mieszkania. Pomoc w opłaceniu czynszu za wynajem zaoferował mu MOPS w Płońsku. Jednak najpierw 32-latek musi znaleźć lokal, który będzie w stanie wynająć.
Czytaj także: Nagrał agresora. Skandaliczne sceny na polskiej ulicy
Wieloletni konflikt
Konflikt między dziećmi a ich ojcem trwa od lat. Cała trójka zgodnie przyznaje, że ojciec bił matkę i się nad nią znęcał. Przyznaje to też ich babcia. Kobieta nadal mieszka w domu, bo syn jej na to pozwala. Jak sama mówi - nie może wziąć do siebie wnuków, bo dom nie jest jej.
Synulek dzieci bił, żonę bił, to jak się matka wtrąciła, to była niedobra. Ciężko mi patrzeć na Dawida, ale co ja zrobię - mówi 87-latka w rozmowie z programem "Interwencja".
Rodzinny konflikt rozstrzyga w tej chwili sąd. Kolejna rozprawa na początku listopada. Pan Dawid liczy, że przyznana im zostanie część domu i będzie mógł rozpocząć planowany remont.