28 lutego Filip przyjechał z Głogowa do oddalonego o blisko 100 kilometrów Milicza, z którego pochodził. Około godziny 19 mężczyzna wsiadł za kierownicę czarnego volkswagena polo i odjechał w nieznanym kierunku. Tego dnia bliscy Filipa utracili z nim kontakt. Mężczyzna nie miał przy sobie telefonu komórkowego.
O sprawie powiadomiono policję. Wkrótce w okolicznych miejscowościach, ale i we Wrocławiu, m.in. w okolicach Wyspy Słodowej, pojawiły się plakaty z wizerunkiem 34-latka. Do poszukiwań przyłączyli się również internauci: gdy profil SOS Zaginięcia umieścił post ze zdjęciem zaginionego mężczyzny na Facebooku, udostępniono go 1,5 tys. razy.
Wszyscy wierzyli, że Filip wróci jeszcze do domu, cały i zdrowy. Niestety, stało się inaczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tragiczny finał poszukiwań
Poszukiwania zakończyły się w sobotę 4 marca, w godzinach popołudniowych. Finał akcji poszukiwawczej okazał się tragiczny. Zwłoki 34-letniego mężczyzny odnaleziono na terenie lasu w pobliżu Milicza.
Zaginiony niestety został znaleziony martwy w lesie koło Milicza. Był powieszony - przekazał cytowany przez ''Gazetę Wyborczą'' podinsp. Sławomir Waleński z milickiej policji.
Stróże prawa zaznaczyli też, że wstępnie wykluczono, aby do śmierci 34-latka przyczyniły się osoby trzecie. Wyniki sekcji zwłok, którą przeprowadzono w zakładzie medycyny sądowej we Wrocławiu, mają rozwiać wszelkie wątpliwości.
Potwierdzam, że poszukiwania zostały zakończone. Ciało mężczyzny zostało skierowane na sekcję zwłok, aby ustalić jakie są przyczyny śmierci. Wstępne ustalenia na miejscu zdarzenia nie wskazują, aby do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie – poinformowała w rozmowie z ''Gazetą Wrocławską'' asp. Aleksandra Pieprzycka z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.