Rodzina znika bez śladu
Jak podaje Gazeta.pl 42-letni Krzysztof oraz 44-letnia Bożena byli małżeństwem z dwójką nastoletnich dzieci: 16-letnią Małgosią oraz 12-letnim Jakubem. Rodzina mieszkała w domu w Starowej Górze w województwie łódzkim wraz z matką Krzysztofa, 66-letnią Danutą. Żyli spokojnie, sąsiedzi nigdy nie zauważyli nic podejrzanego. Razem chodzili do kościoła, a ich dzieci uczyły się w prywatnych szkołach. Nic nie wskazywało na to, żeby działo się tam coś niedobrego, dlatego ich nagłe zniknięcie stało się prawdziwą zagadką.
Czytaj także: Tragedia w Słupsku. Ojciec miał zabić syna
Narastające problemy
Małżeństwo utrzymywało się z handlu. Prowadzili własną firmę, która zajmowała się produkcją oraz sprzedażą podzespołów komputerowych. Niestety, z czasem podmiot ten zaczął popadać w długi, ponieważ nie wszystkie biznesowe decyzje okazały się trafione.
Niedługo przed zaginięciem Bożena rozmawiała przez telefon z siostrą Danutą. Kobieta powiedziała jej, że rodzina ma kłopoty, ale woli o nich porozmawiać w cztery oczy. Siostra przyjechała więc do ich domu, ale drzwi otworzył jej Krzysztof. Mężczyzna nie wpuścił kobiety do domu, tłumacząc się brakiem czasu. To zaniepokoiło rodzinę Bożeny, dlatego niedługo potem pojawił się tam ojciec Bożeny — Tadeusz.
Krzysztof powiedział mu, że żona i dzieci pojechali na kilka dni do Wrocławia, gdzie chcą założyć biuro turystyczne. Jako ostatnia rozmawiała z Krzysztofem przez telefon Danuta. Mężczyzna powiedział szwagierce, że cała rodzina spędzi Wielkanoc w Niemczech u przyjaciół. On miał dołączyć do żony i dzieci we Wrocławiu, skąd razem mieli udać się za granicę.
Ostatni raz widzieli go sąsiedzi
Ostatni raz to sąsiedzi widzieli Krzysztofa, który w Wielki Piątek odmalowywał ściany na strychu. Rodzina zgłosiła zaginięcie Bogdańskich 8 maja 2003 roku. Nikt nie odpisał na życzenia świąteczne ani nie odbierał telefonów. Okazało się, że znajomi, do których rzekomo miała udać się rodzina, nic o tym nie wiedzą.
Po tym, jak sprawą zajęła się policja, funkcjonariusze udali się do domu Bogdańskich. Wyglądał tak, jakby ktoś wyszedł z niego jedynie na chwilę. Nie było żadnych śladów wskazujących na przestępstwo. Dane na dyskach twardych zostały jednak wyczyszczone. Żaden monitoring nie ujął rodziny.
Okazało się, że rodzina była bardzo zadłużona, a według sąsiadów Krzysztof mógł uprawiać hazard, co sprawiło, że zainteresowały się nim grupy przestępcze.
Śledczy przyjmują, że doszło albo do doskonale zaplanowanej ucieczki lub zabicia rodziny przez osobę, lub grupę osób, której Bogdańscy byli winni pieniądze.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.