Iwao Hakamada, były bokser, został skazany na śmierć w 1968 roku za zamordowanie menedżera firmy i trzech członków jego rodziny oraz podpalenie ich domu w centralnej Japonii. - Spędził łącznie 48 lat w więzieniu, z czego ponad 45 lat czekał na egzekucję w izolatce - donosi The Sun.
Czytaj więcej: Bijatyka na drodze. Film trafił na "Stop Cham"
Przewodniczący sądu Koshi Kunii stwierdził, że dowody w sprawie Hakamady były sfabrykowane, a sam Hakamada nie był winny. Hakamada początkowo zaprzeczał zarzutom, potem przyznał się do winy, twierdząc później, że zrobił to pod przymusem brutalnego przesłuchiwania przez policję.
Kluczowe dowody obejmowały pięć sztuk odzieży z plamami krwi, które śledczy twierdzili, że Hakamada miał na sobie podczas zbrodni. Eksperymenty naukowe wykazały jednak, że odzież nasiąknięta sojową pastą miso przez ponad rok ciemnieje na tyle, że plamy krwi stają się niewidoczne. Dowody te, jak stwierdzono, mogły być sfabrykowane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W 2008 roku siostra Hakamady, Hideko, złożyła drugi wniosek o ponową rozprawę. Dopiero w 2023 roku sąd ostatecznie przychylił się do wniosku, torując drogę do rozpoczęcia procesu w październiku. Warto nadmienić, że od 2014 roku Japończyk odbywał wyrok w domu w związku z licznymi wątpliwościami w jego sprawie. Sąd uznał, że ryzyko ucieczki, przez jego zły stan zdrowia, jest nikłe.
Prokuratura podczas finalnego przesłuchania w maju 2023 roku ponownie domagała się kary śmierci, co spotkało się z ostrą krytyką organizacji praw człowieka. Japonia, obok Stanów Zjednoczonych, są jedynymi krajami w grupie G7 utrzymującymi karę śmierci.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.