Grupa Wagnera znalazła się na krawędzi istnienia i zakończenia swojej działalności. Najemnicy, przez lata zwani prywatną armią Władimira Putina, coraz liczniej przybywają na Białoruś, gdzie mają stacjonować i szkolić miejscowe wojsko. Rosyjskie władze nie chcą ich w kraju po nieudanym puczu, tak samo jak dowódcy Jewgienija Prigożyna.
Władimir Putin poprzysiągł zemstę wagnerowcom po puczu, który omal nie zakończył odsunięciem go od władzy. Jewgienij Prigożyn zapowiedział jednak, że PMC Wagner wróci do walki na początku sierpnia. Sam przyznawał, że jego oddział musi odpocząć i podreperować zdrowie. Informacje o ciężkich stratach nie były wyssane z palca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Twarde dane na temat strat poniesionych na ukraińskim froncie przedstawił jeden z dowódców kontyngentu, który znany jest jako "Marx". Jego zdaniem na froncie zginęło 78 tysięcy najemników Grupy Wagnera, a 40 tysięcy zostało rannych i musiało opuścić pole walki. Większość to kryminaliści, których skaptował Jewgienij Prigożyn.
Oligarcha, zwany niegdyś "kucharzem Putina", jeździł po Rosji w 2022 roku i załatwiał skazańcom zwolnienie z kolonii karnych oraz więzień w zamian za służbę na froncie. Jak przyznał "Marx", zginęło ich w Ukrainie aż 49 tysięcy. Co to oznacza? Że przy życiu zostało około 25 tysięcy najemników, nie licząc tych, którzy są w szpitalach. Większość żołnierzy poległa w walkach o Bachmut, który w maju udało się Rosjanom zdobyć.
Co dalej będzie z Grupą Wagnera? Fachowcy nie mają wątpliwości.
Władimir Putin zlikwiduje PMC Wagner i dopilnuje, by więcej nie stanowiła dla niego zagrożenia. Choć przez lata wagnerowcy oddali mu wielkie usługi, zdobyli wpływy w Afryce oraz Syrii, pomogli dokonać aneksji Krymu oraz opanować Donieck i Ługańsk, nie będzie miał dla nich litości. Grupa Wagnera ma być rozwiązana raz na zawsze.
Prezydent Rosji proponował wagnerowcom szybki powrót na front, spotkał się z dowódcami tuż po puczu, ale jego ofertę odrzucił Jewgienij Prigożyn. Potem okazało się, że sam trafił do aresztu, a jego ludzie musieli zdecydować. Część koczuje na Białorusi - ma tam być około 10 tysięcy najemników - a część została w Rosji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.