O sprawie na swoim profilu w mediach społecznościowych najpierw poinformował Marek Krupecki, fotograf i aktywista z Torunia. Pod zdjęciem napisał:
Radny Torunia, jednocześnie kierownik targowiska i od czasu do czasu walczący z truskawkami, niejaki K.M.W. zabrał się tym razem za emerytkę dorabiająca do bardzo niskiej emerytury robieniem skarpet. Nasłał na tę starszą kobietę Straż Miejską i Inspekcję Celno-Skarbową. Taka działa państwo pis i ich przedstawiciele.
Sprawą szybko zainteresowały się media. Artykuł opisujący rzekomy zatarg pani Barbary handlującej bez pozwolenia przy wejściu na toruńskie targowisko z Karolem Marią Wojtasikiem, kierownikiem placu, a zarazem radnym PiS opisała lokalna redakcja "Gazety Wyborczej".
Zdaniem autorki tekstu Karol Maria Wojtasik, miał nasłać na 80-letnią staruszkę dorabiającą własnoręcznie dzierganymi skarpetami Strażników Miejskich i Inspekcję Celno-Skarbową. Powodem sporu miał być fakt, że emerytka swoje stanowisko ustawiła przed wejściem na plac targowy, unikając w ten sposób obowiązku zapłaty za miejsce handlowe.
W sprawie materiału prasowego radny wydał oświadczenie na swoim profilu w mediach społecznościowych. Przekonuje w nim, że tekst "Wyborczej" został zmanipulowany i straszy jego autorkę konsekwencjami prawnymi. Do interwencji jednak faktycznie doszło.
Radny tłumaczy, że powodem wezwania Straży Miejskiej był fakt, że pani sprzedająca wełniane wyroby stała w bramie wjazdowej na plac, co utrudniało swobodne wchodzenie na jego teren i stwarzało potencjalne niebezpieczeństwo dla niej i innych klientów placu. Zapewnia, że oferował starszej pani bezpłatne i bezpieczne miejsce na placu dalej od bramy.
- Wezwałem Straż Miejską ponieważ pani Barbara stała ze swoim stoliczkiem w FURTCE, A NASTĘPNIE W BRAMIE WJAZDOWEJ/WYJAZDOWEJ! i nie chciała z niej się przesunąć uniemożliwiając bezpieczny ruch pieszym oraz wyjazd samochodom dostawczym z targowiska - czytamy (pisownia oryginalna).
Funkcjonariuszka Straży Miejskiej, funkcjonariusze Kontroli Celno - Skarbowej, ja, moja współpracownica wykazywaliśmy się wielką cierpliwością i przez 1,5 godziny tłumaczyliśmy oraz prosiliśmy panią Barbarę, aby się przesunęła - dalej zapewnia polityk.
Polityk dodaje także, że nie było żadnej interwencji skarbowej, choć starsza pani handlowała w miejscu zakazanym.
Po piąte, naprzeciwko stali inni kupcy handlujący zgodnie z przepisami, mający stosowne zezwolenia od MZD i oczekujący zrobienia porządku z nielegalnie handlującymi - kwituje radny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.