Sebastian Kościelnik zamieścił na swoim koncie na Twitterze zdjęcie pisma z prokuratury, która wzywa go do odebrania dowodu rzeczowego, czyli fiata seicento.
Samochód ten był przechowywany przez organy ścigania przez, bagatela, 6 lat. Nazywa się to "zabezpieczeniem".
Samochody są w takich sytuacjach zabierane w swego rodzaju depozyt, który najczęściej polega na parkowaniu miesiącami czy latami pod chmurką, na parkingu należącym do prokuratury.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po ich odzyskaniu rzadko kiedy nadają się jeszcze do czegokolwiek. Serwis Auto-Świat zwraca uwagę, że po 3-4 miesiącach nieodwracalnie niszczy się akumulator w takim samochodzie. Po roku do wyrzucenia są opony. Kolejne lata oznaczają korozję, która niszczy zarówno łożyska jak i silnik.
Seicento wraca do właściciela
Według informacji, jakie Sebastian Kościelnik podał na swoim Twitterze, odbiór samochodu ma być możliwy jedynie za pomocą lawety. Dodatkowo przez ostatnie lata, mimo że go nie użytkował, mężczyzna musiał opłacać ubezpieczenie samochodu.
Przeglądu od 6 lat brak, nie licząc kilku ekspertyz... OC jest obowiązkowe, mimo braku możliwości korzystania, co roku było uiszczane - napisał.
W rozmowie z serwisem moto.pl zapowiedział, że seicento przeznaczy na najbliższy finał WOŚP. Chciał to zrobić już rok temu, ale wówczas samochód wciąż był w dyspozycji prokuratury.
Poszkodowani internauci
Sąd pod koniec lutego orzekł, że Sebastian Kościelnik jest winien zarzucanych mu czynów. Nie zasądzono jednak wobec niego żadnej kary.
Do odpowiedzialności nie udało się natomiast do tej pory pociągnąć mężczyzny, który skorzystał z ludzkiego odruchu internautów i zorganizował zbiórkę na nowe seicento dla Sebastiana.
Wzięło w niej udział niemal 9 tys. osób, które wpłaciły w sumie 150 tys. zł. Sebastian tych pieniędzy nigdy nie dostał . Zebraną kwotę Rafał B., organizator zbiórki, wydał razem ze swoją małżonką.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.