W ubiegły czwartek 6 maja w Świerżach w gminie Dorohusk odbyła się msza pogrzebowa za emerytowanego i zasłużonego kolejarza. Na pogrzeb przyjechała nie tylko rodzina i znajomi zmarłego, ale także delegacja kolejarzy z Lublina i Warszawy. W sumie ok. 60 osób ubranych w mundury na czele z pocztem sztandarowym chciało oddać hołd zmarłemu koledze.
Chwilę przed rozpoczęciem mszy żałobnej pracownicy firmy pogrzebowej pojechali sprawdzić grób, w którym miał spocząć kolejarz. Szybko okazało się, że grób nie został wykopany. O wszystkim powiadomiono rodzinę zmarłego. Na odwołanie pogrzebu było jednak już za późno.
Po mszy ksiądz poinformował zgromadzonych, że pochówku nie będzie, gdyż grób nie jest gotowy, a złożenie ciała do grobu nastąpi za kilka dni. Trumna z ciałem musiała wrócić do zakładu pogrzebowego do Chełma.
Grabarz "zaniemógł" i nie wykopał grobu.
Jak informuje tygodnik "Nowy Tydzień", wszystkiemu winny był grabarz, który ma problem z alkoholem.
Niestety, ma słabość do alkoholu. Prawdopodobnie pomyliły mu się pogrzeby, bo na sobotę był zaplanowany kolejny i chyba myślał, że oba groby ma przygotować w tym samym czasie - tłumaczył ksiądz Henryk Suchodolski, proboszcz parafii pw. św. apostołów Piotra i Pawła w Świerżach cytowany przez "Nowy Tydzień".
Ksiądz proboszcz zapewnił, że więcej taka sytuacja się nie powtórzy, gdyż zamierza podziękować grabarzowi za współpracę. "Dochowanie" zmarłego odbyło się w sobotę 8 maja.
Czytaj także: Kontrole policji w piątkowy wieczór. "Nie ma mocy"