Przypomnijmy, że minister Siergiej Szojgu, szef rosyjskiego MON-u, poinformował o planie znacznej rozbudowy armii rosyjskiej. Do końca 2024 roku, planowane jest utworzenie nowych jednostek - dwóch armii ogólnowojskowych, 14 dywizji i 16 brygad, które łącznie wymagałyby mobilizacji 200 tysięcy ludzi.
Będziemy nadal ulepszać skład bojowy i liczebny armii rosyjskiej, proporcjonalnie do pojawiających się zagrożeń dla bezpieczeństwa militarnego kraju - zapowiedział minister Siergiej Szojgu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Wpadł w ręce Rosjan. Wstrzyknęli mu truciznę
Choć zrealizowanie tego celu wciąż pozostaje mocno dyskusyjne, tak niezależne od władz kremlowskich rosyjskie media donoszą o nowym planie uzupełnień rosyjskiej armii. Już przed wyborami w Rosji ostrzegano, że tak może się stać.
Władze rosyjskie planują zmobilizować 300 tys. ludzi, aby wzmocnić zgrupowanie wojskowe na Ukrainie i otoczyć Charków. Wszystko jest już przygotowane do kolejnej mobilizacji – podaje portal Verstka.
Z danych wynika, że ministerstwo obrony Rosji przygotowuje obozy szkoleniowe dla "żołnierzy rezerwy", w wyniku których część ich uczestników może zostać wysłana na Ukrainę. Warto dodać, że pierwotnie planowano pobór 400 tys. żołnierzy kontraktowych, jednak rzeczywistość zweryfikowała plany Putina - ludzie niechętnie idą do armii, dlatego postawiono na środki przymusu.
Jesienią niezależny serwis "Ważnyje istorii" donosił, że rosyjscy urzędnicy zostali poinstruowani, aby co tydzień informować o wynikach rekrutacji. Według zaleceń powołania do armii trafiają m.in. do drobnych przestępców, bankrutów, dłużników, bezrobotnych, nielegalnych migrantów i innych obywateli znajdujących się "w niekorzystnej sytuacji".
Czytaj także: Nie tylko pijani kierowcy. Oni też będą tracić auta
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.