Skandal! W piątek wieczorem, w samym środku pandemii, w Brukseli zorganizowano orgię. Wśród uczestników był konserwatywny węgierski polityk József Szájer. Oprócz niego zatrzymano około 25 uczestników, głównie mężczyzn.
Kiedy policja przerwała seksparty, bliski współpracownik premiera Viktora Orbana, József Szájer, rzucił się do ucieczki. Polityk otworzył okno i po rynnie zszedł na ulicę. Europoseł miał pecha, gdyż przyłapał go jeden z przechodniów. W trakcie ucieczki Szájer miał doznać urazu.
Policja znalazła w jego plecaku narkotyki. Polityk w oświadczeniu tłumaczył, że nie ma pojęcia, jak one mogły się tam znaleźć. Europoseł nie zabrał na imprezę żadnych dowodów tożsamości. Policja potwierdziła jego tożsamość dopiero w mieszkaniu Szájera.
Czytaj także: Wielka afera. Dzika orgia, a na niej... europoseł!
Jak podaje węgierski "Blikk", seksparty było zorganizowanie z okazji Halloween, w domu młodego doktoranta Davida Manzheleya. Całe mieszkanie było przystrojone w czarne pajęczyny, czaszki i diabelskie widelce. Kiedy policja rozgoniła imprezę, większość gości była rozebrana do naga.
Policjanci byli bardzo niegrzeczni, obrażali nas. Jak mogliśmy szybko pokazać nasze dokumenty, skoro nie mieliśmy nawet majtek? - opowiada właściciel mieszkania, gdzie imprezował europoseł.
Manzheley podkreśla, że zaproszeni goście wiedzieli, że na imprezie będą odbywały się dzikie orgie. Zaprzecza jednak, że zażywano tam narkotyki.
Po prostu piliśmy jak w kawiarni i oczywiście goście uprawiali ze sobą seks. Nie sądzę, że zasłużyliśmy na karę - powiedział David Manzheley
Czytaj także: "To się skończy". Szef WHO przemówił do świata
Według belgijskiej prokuratury sąsiedzi wezwali policję, ponieważ imprezowicze bawili się zbyt głośno. Gospodarz imprezy miał nie wiedzieć, że Szájer jest europosłem. Imprezowicze pochodzili z różnych krajów.
József Szájer przyznał się, że brał udział w imprezie. Podkreśla, że nie brał żadnych narkotyków i jednocześnie przeprosił za nieodpowiedzialne zachowanie. Europoseł w niedzielę zrezygnował z mandatu eurodeputowanego.
Na miejscu zaproponowałem policji wykonanie testu na obecność narkotyków, ale ostatecznie do tego nie doszło. Policja poinformowała, że na miejscu znaleziono pigułkę ecstasy. Nie była ona moja, nie wiem, kto ją przyniósł i jak. Złożyłem w tej sprawie oświadczenie na policji. Przykro mi, że złamałem zasady zgromadzeń, było to nieodpowiedzialne z mojej strony i przyjmuję sankcje, które się z tym wiążą - napisał w oświadczeniu polityk.
Czytaj także: Zero hamulców. Pawłowicz nie przebierała w słowach