Jak donosi agencja TASS, prezydent Białorusi pragnie omówić z Władimirem Putinem kwestie niezależności zapowiadanych na 9 sierpnia wyborów prezydenckich. Chodzi m.in. o rozprowadzanie nieprawdziwych informacji i sterowania opozycyjnymi kandydatami przez inne państwa, np. Polskę.
Co ciekawe, Łukaszenka o takie działania oskarża również Rosjan. Jego zdaniem mieszają się oni do kampanii prezydenckiej, promując swojego kandydata, Wiktara Babarykę. Babaryka według niektórych sondaży mógł liczyć na niemal 50-procentowe poparcie.
W zeszłym tygodniu trafił do więzienia z powodu oskarżeń o unikanie podatków. Według prezydenta Białorusi, Babaryka był sterowany przez Kreml i dążył do przeistoczenia kraju w "państwo oligarchiczne".
Tymi marionetkami kierują osoby z obu stron. Żyją one w Polsce, ale dużo mieszają również Rosjanie. W trakcie spotkania z prezydentem Putinem omówimy pokrótce tę sytuację, która jednak jest bardzo skomplikowana. Używane są najnowsze technologie. Zagranica miesza się do naszych wyborów, do naszych spraw wewnętrznych - powiedział Łukaszenka.
Czytaj także:
Ingerencja Rosji w wybory na Białorusi?
W reakcji na te słowa, rzecznik Kremla, Dimitrij Pieskow, stwierdził, że "Rosja nigdy nie ingerowała i nie planuje ingerować w proces wyborczy w jakimkolwiek kraju". Dodał, że szczególnie dotyczy to "sojuszniczej" Białorusi.
Łukaszenka mówił też o "przerażającej dezinformacji", mającej na celu zdyskredytowanie władz. Przykładem miały być doniesienia o 840 milionach dolarów znajdujących się na szwajcarskim koncie jednego z jego synów. Zdaniem Łukaszenki jest to wykorzystywanie niewiedzy ludzi, którzy nie umieją odróżnić sfałszowanych dokumentów bankowych od prawdziwych.
Zobacz także: Wybory 2020. Olgierd Annusewicz: o wyniku wyborów zdecyduje suma błędów kandydatów
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.