Pracownicę metra opluł mężczyzna rzekomo zakażony koronawirusem. 47-letnia Belly Mujinga wykonywała swoje obowiązki na londyńskiej stacji Victoria, kiedy ona i jej koleżanka stały się celem ataku. Nieznajomy mężczyzna opluł kobiety i kasłał w ich kierunku, twierdząc, że jest zakażony koronawirusem.
Oplute kobiety zachorowały na COVID-19
Mujinga po kilku dniach trafiła do szpitala w londyńskiej dzielnicy Barnet. W krótkim czasie zaczęła mieć problemy z oddychaniem i wymagała podłączenia do respiratora. Kobieta zmarła dokładnie dwa tygodnie po tym, jak została opluta. Jej koleżanka żyje, ale nie ujawniono, w jakim jest stanie.
Rodzina 47-latki nie miała szansy się z nią pożegnać. Mąż i jedenastoletnia córka Mujingi nie mogli odwiedzić jej w szpitalu ze względu na przepisy bezpieczeństwa. Wdowiec podkreśla, że jego córka wciąż nie może wyjść z szoku po nagłej śmierci mamy. Jest też przekonany, że żona zaraziła się koronawirusem od mężczyzny, który ją opluł.
Czytaj też: Plucie i awantura w kolejce na pocztę w Gdańsku
Niestety, śmierć Belly to tylko jedna z wielu rodzinnych tragedii naszych pracowników w tych czasach. Jednak w jej przypadku wszyscy zadajemy sobie pytanie: czy to było nieuniknione? - powiedział sekretarz generalny związku zawodowego Transport Salaried Staffs Association.
Policja wszczęła śledztwo w sprawie incydentu na stacji Victoria. Funkcjonariusze proszą ewentualnych świadków ataku o kontakt telefoniczny z policją. Służby podkreślają, że sprawa jest badana i na razie nie ma dowodów na bezpośredni związek oplucia z zakażeniem koronawirusem - informuje "Independent".
Zobacz też: Afera maseczkowa. Wiceminister mówi o szczegółach transakcji
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.