Anna Semczuk i Ernestyna Wieruszewska w 1993 roku miały 17 lat. Pochodziły z Warszawy, a połączyła je miłość do gór. W styczniu '93 ferie postanowiły spędzić w Kościelisku, by pochodzić po Tatrach. Nikt nie spodziewał się tego, że z wycieczki nie wrócą.
Czytaj także: Aukcja usunięta. Chcieli wspomóc WOŚP. Owsiak mówi "nie"
Jako ostatnia widziała je właścicielka pensjonatu, w którym mieszkały. 17-latki powiedziały jej, że idą na dworzec kupić bilety powrotne do Warszawy. Z policyjnego śledztwa wynika, ze faktycznie bilety kupiły, jednak do pensjonatu po rzeczy nie wróciły.
Gdy kobieta zorientowała się, że nastolatki nie wróciły wieczorem do pokoju, zawiadomiła policję i ich rodziców. Rozpoczęto poszukiwania TOPR na szlaku, jednak wykluczono, że dziewczęta wyszły w teren. Tego dnia panowały kiepskie warunki pogodowe, a swoje rzeczy (ciepłe ubrania na wyjście w góry czy dokumenty) zostawiły w pokoju.
Śledztwo w sprawie umorzono w 2005 roku. Policji udało dowiedzieć się, że w dniu zaginięcia Anny i Ernestyny widziano w okolicy dworca dwie dziewczyny wsiadające do auta na zagranicznych tablicach. Istnieje podejrzenie, że zostały porwane i wywiezione z kraju, jednak żadne dowody tego nie potwierdzają.
Czytaj także: Oszuści mają nowy patent. Nie klikaj pod żadnym pozorem!
"Gazeta Wyborcza" poinformowała, że sprawą znów zajęła się policja. Zebranym dowodom mają przyjrzeć się specjaliści z Archiwum X z Komendy Głównej. Czy nowe technologie i ponowne przejrzenie sprawy pozwoli odpowiedzieć na pytanie co stało się z Anną i Ernestyną?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.