Do napaści z użyciem ostrego jak brzytwa miecza samurajskiego doszło w piątek (21 czerwca) ok. godziny 18 na ulicy Reymonta w Boguszowie-Gorcach na Dolnym Śląsku. Zaatakowany mężczyzna, leżał ranny w kałuży krwi, wymagał natychmiastowej pomocy.
Napastnik zadał przynajmniej trzy zagrażające życiu ciosy w nogi i prawą dłoń. Poszkodowany trafił do szpitala w Wałbrzychu przy ul. Sokołowskiego. Rękę, która była niemal amputowana, udało się przyszyć. Potrzebna była specjalistyczna interwencja chirurgiczna.
Po kilkunastu dniach od tragedii do całej sprawy wrócili reporterzy programu TVN Uwaga, którzy skontaktowali się ze świadkami dramatycznych wydarzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zleciało się bardzo dużo ludzi. Jedni podtrzymywali głowę Mateusza, a ja, wszystkim czym miałem pod ręką, wziąłem jego nogę i rękę, żeby zatamować krew - podkreśla znajomy ofiary.
31-latkowi groziła amputacja. Lekarze dokonali jednak cudu, bowiem ręka funkcjonowała tylko i wyłącznie na jednym pęczku naczyniowym, czyli na tętnicy promieniowej, żyle odpromieniowej.
To jest zadziwiające jaką siłę posiada takie narzędzie. W tym wypadku pacjent miał szczęście, a pewnie szczęściem było to, że jest osobą młodą, nieobciążoną chorobami i to, że mogliśmy od razu podjąć leczenie operacyjne - mówi dr Konrad Kudłacik.
Jacek H. zlecił atak na Mateusza. Z zazdrości
W chwili zatrzymania mężczyzna został przebadany na obecność alkoholu - miał 0,8 promila w wydychanym powietrzu. Według nieoficjalnych informacji, motywem działania była zazdrość o kobietę. Pan Mateusz, czyli zaatakowany mężczyzna zaprzecza, że był w relacji z partnerką Jacka H.
To była relacja jak kolega i koleżanka. Przychodziłem do sklepu pogadać. Może się obawiał, że coś z tego będzie, że ją straci - przypuszcza 31-latek.
Jacek H. miał zlecić napaść, ponieważ był zazdrosny o swoją partnerkę - ekspedientkę z pobliskiego sklepu. Pan Mateusz i Jacek H. praktycznie się nie znali. Wspomniany Jacek nie cieszy się wśród sąsiadów dobrą opinią.
Tu jest cały czas cyrk, co chwilę jest policja, która nic nie reaguje. Oni się ciągle biją. A tam jest dwójka małych dzieci, która na to patrzy. I leje się krew. Jesteśmy oburzeni, że oni tutaj są. Nie wiemy do czego dojdzie, pozakładaliśmy monitoringi na budynkach, ale jesteśmy przerażeni - podkreślają anonimowo sąsiedzi Jacka H.
Po operacji prawa ręka pana Mateusza wciąż jest niesprawna. Jego rodzina postanowiła zorganizować zbiórkę, która pokryje koszta związane nie tylko z rekonwalescencją mężczyzny, ale i terapią psychologiczną.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.