Para z Irlandii, wraz z trójką dzieci przeprowadziła się w lipcu ubiegłego roku do Australii. Nowe życie jednak szybko okazało się być koszmarem. 18. stycznia doszło do tragedii.
Pięcioosobowa rodzina wybrała się w zeszłym tygodniu na Seven Mile Beach w Lennox Head w północnej Nowej Południowej Walii. Niestety, ich córka Lyra, bawiąc się w wodzie, została porwana przez fale.
Utonął, ratując córkę
Rodzice od razu rzucili się na pomoc dziecku.
Simonne Doran udało się dopłynąć do córki i wydostać ją z wody. Niestety, 45-letni Paul nie miał tyle szczęścia. Utonął , próbując uratować Lyrę.
Kobieta od razu zaalarmowała służby. Pierwsi na miejsce przybyli policjanci, którzy od razu zaczęli szukać mężczyzny w wodzie. Bezskutecznie. Następnie przybyli ratownicy-surferzy, którym udało się wyłowić ciało pana Dorana z morza.
Był to 3. tego typu przypadek na przestrzeni ostatnich kilku tygodni. W Nowy Rok policjant Peter Stone utonął chwilę po tym, jak uratował swojego nastoletniego syna. Następnie 3 stycznia anonimowy 42-letni mężczyzna utonął, próbując uratować swoją nastoletnią córkę, która została porwana przez fale w Black Head na środkowo-północnym wybrzeżu Nowej Południowej Walii.
Trudno uwierzyć, że straciliśmy Paula i to w tak traumatycznych okolicznościach. Tak bardzo nie mógł się doczekać przyszłości i miał tak wiele planów dotyczących swojej rodziny - mówił "9News" jego szwagier Brendan McDonnell.
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl