Politycy Prawa i Sprawiedliwości: Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński przebywali w Pałacu Prezydenckim od wtorkowego przedpołudnia na zaproszenie Andrzeja Dudy. Kiedy wyszli na chwilę do dziennikarzy, stwierdzili, że pozostaną tam do czasu, aż "zło zostanie pokonane".
Do ich zatrzymania miało dojść, kiedy Andrzej Duda był na spotkaniu z liderką białoruskiej opozycji Swiatłaną Cichanouską. Mundurowi mieli wówczas wejść do jednego z gabinetów, zabrać parlamentarzystom telefony i wyprowadzić ich.
Czytaj koniecznie: Syn Leppera przemówił. Komentuje sprawę Wąsika i Kamińskiego
Gdy tylko prezydent dowiedział się telefonicznie od szefowej Kancelarii Prezydenta Grażyny Ignaczak-Bandych o tym, że ministrowie Kamiński i Wąsik zostali zatrzymani, zdecydował o natychmiastowym powrocie. Tyle że przez dłuższy czas nie mogliśmy opuścić Belwederu, bo wyjazd blokował autobus miejski, stojący na światłach awaryjnych - powiedział Onetowi prezydencki minister Wojciech Kolarski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minister mówi o spisku, dziennikarz odpowiada
Kolarski przekonywał, że cała akcja była doskonale zorganizowana i nie wierzy, że autobus miejski zepsuł się przypadkowo.
W mediach społecznościowych do sprawy odniósł jednak się redaktor serwisu konkret24.tvn24.pl Bartosz Chyż, który potwierdził, ze autobus faktycznie się zepsuł.
Autentycznie autobus 180 się rozkraczył przed bramą Belwederu, jechałem nim. Na wysokości Belwederu byliśmy pewnie 20 minut później, mogła to być ok. 19.10. Autobus po prostu stanął, centralnie przed bramą, kierowca otworzył drzwi, nic nie powiedział - napisał na Twitterze/X.
Zobacz także: Hołownia z córką w kościele. Zadzwonili do księdza
To nie był koniec sprawy. Sebastian Kaleta, poseł Suwerennej Polski, doszukuje się drugiego dna w tłumaczeniu Bartosza Chyża. "Cóż, okazuje się, że sprawę zaczynają relacjonować pierwsi świadkowie..." - napisał w sieci.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.